„ SZAŁU NIE MA, JEST RAK”

       A jest to książka - wywiad  z księdzem Janem Kaczkowskim, przeprowadzony przez Katarzynę Jabłońską, która jest sekretarzem redakcji „ Więzi”. I jak przystało na dobry wywiad, koncentruje się wokół jednego tematu, hospicjum, na jego tekst składają się bardzo ciekawe pytania i odpowiedzi szczere do bólu interlokutora dziennikarki, księdza Jana. Rozmowa toczy się po przyjacielsku, czasami nawet możemy się pośmiać, gdyż ksiądz Jan obdarzony jest wielkim poczuciem humoru. Autorka wywiadu tak pisze: „ Jan jest nieprzewidywalny, ma ostry język i cudowne poczucie humoru. Bywa nieznośny, uparty i… czuły. Jest niczym pasjonująca książka, która zaczyna się jak powieść przygodowa, by stać się moralitetem. Spotkanie z nim to wyzwanie i przywilej”.

 

       Ksiądz Jan Kaczkowski założył w Pucku hospicjum domowe i stacjonarne; jest doktorem teologii moralnej i bioetykiem; organizatorem letnich warsztatów dla studentów medycyny; kwestuje na rzecz  Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, głosząc liczne kazania; wykłada również  na uniwersytecie; jest uczestnikiem przygotowań do założenia hospicjum domowego dla dzieci.

      Chociaż sam ciężko chory, jak wspomniałam, ma glejaka mózgu, który wciąż zagraża jego życiu, choć przeszedł już dwie operacje i liczne chemie – nie przeszkadza mu to jednak pochylać się z miłością i oddaniem nad innymi.

       Zastanawiałam się nad zaskakującym tytułem książki „ Szału nie ma, jest rak” i widzę w niezwykłej postawie księdza opanowanie oraz dystans wobec własnej choroby. Nie oznacza to jednak, że nie przeżywa trudności, bolesnych chwil i wszystko przyjmuje bez buntu. Ten szczególny wywiad uderza czytelnika autentycznością i szczerością.

       Niezależnie od tego, czy zostaliśmy dotknięci poważną chorobą, czy spotkała ona naszych bliskich, bądź przyjaciół, czy jesteśmy zdrowi, śledzenie tej rozmowy może nam ofiarować uwrażliwienie i wiedzę, pokazać duże spektrum chorowania, odchodzenia do Pana, widziane od środka. Dowiadujemy się też sporo na temat medycyny paliatywnej. Po lekturze tego wywiadu, który w zasadzie jest przyjacielską, życzliwą rozmową, nigdy już nie pomyślimy o hospicjum jako „ umieralni”, ale o miejscu szczególnym, niezwykłym, niesłychanie przyjaznym pacjentowi. „ Nasi pacjenci nie leżą biernie na łóżkach, wyczekując śmierci. Staramy się, żeby ci, którzy mogą, wstawali z łóżek, szli albo jechali na wózku na spotkanie przy herbacie czy kawie, na ulubiony program telewizyjny, w ciepłe dni na nasz piękny taras pełen roślin, do kaplicy na Mszę Świętą czy na lekturę w wygodnym fotelu albo na kanapie”. 

        Jest też niejednokrotnie mowa o szacunku wobec chorego i jego bliskich, o indywidualnym traktowaniu.

       Przy hospicjum otwarte też zostały Poradnie – Leczenia Bólu, Paliatywna i  USG.

       „ A jak Ty byś wrzucił w swoją chorobę Pana Boga? 

(…) Próbujesz mnie oceniać? To jest moja choroba i mój sens. Ja uważam, że zdecydowanie wystarczy. Ponieważ tego raka nie da się z mojej głowy usunąć, chciałbym nim coś załatwić i ta książka się w to moje pragnienie również wpisuje. A może ona komuś najzwyczajniej w czymś pomoże?” I bezsprzecznie tak jest! Mnie osobiście wlewa ona w serce pokój i przymnaża łaskę wiary.

       Czytelnik dowiaduje się też sporo o etapach żałoby, o mądrym towarzyszeniu choremu zarówno przez personel, jak i rodzinę, o potrzebie bliskości ,czułości, dotyku. Sporo miejsca zajmują także rozważania o uporczywej terapii, której ksiądz Kaczkowski jest absolutnym przeciwnikiem, jednak:  „ śmiem twierdzić, że zdarzają się pojedyncze przypadki, kiedy wolno ją zastosować (…) tylko zawsze trzeba zadać sobie pytanie, po co to robimy, i zważyć na szali dobro i zagrożenia, jakie się  z tym wiążą dla pacjenta”.

       Ponownie pragnę podkreślić, że książka ta jest niezwykła. Z pierwszej ręki dostajemy informacje i przemyślenia bioetyka, jakim jest ksiądz Jan Kaczkowski, założyciela hospicjum, kapłana ciężko doświadczonego chorobą.

       Sporo miejsca zajmują również rozważania o umieraniu, towarzyszeniu w tym akcie, który powinien być celebracją. „ (…)  z doświadczenia wiem, że czasem umierający zachowują się, jakby byli na granicy dwóch światów – widzą zmarłych, przywołują do siebie. To nam uzmysławia, że my (…) otoczeni jesteśmy duchami i duszami. Te dwa światy mocno się przenikają”.

       W opisywanym przeze mnie wywiadzie – rozmowie są nie tylko poruszane zagadnienia hospicjum, choroby i śmierci, nie brak także anegdot z prywatnego życia księdza Jana, z jego pracy z uczniami, z wolontariuszami i współpracownikami. Znajdziemy tu również rozważania na temat jego drogi do kapłaństwa, a nawet współczesnego Kościoła.

       Jakie jest największe marzenie księdza Jana Kaczkowskiego? -  „ żeby móc do samej śmierci sprawować Najświętszą Ofiarę”.

       Życzę  Księdzu Janowi błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej, zdrowia i dziękuję Bogu, że mogłam ten niezwykły wywiad przeczytać.