"Cela" - recenzja książki

        „Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi” - to przysłowie doskonale ilustruje niezwykłą historię amerykańskiego żołnierza Claytona Fountaina, który został uznany za najbardziej niebezpiecznego przestępcę w Stanach Zjednoczonych. Popełnił on pięć morderstw, z czego cztery za murami najpilniej strzeżonego więzienia; został skazany na przeszło 100 lat dożywocia. I tu mógłby się zakończyć cały życiorys bohatera, gdyby nie interwencja samego Wszechmocnego Boga.

        Dzika bestia w ludzkiej skórze, jaką był Clayton, przysparzała nawet za murami więzienia ogromnego kłopotu służbie penitencjarnej. Wszyscy panicznie bali się zabójcy tak bardzo, że specjalnie dla mężczyzny została wybudowana cela, będąca wręcz fortecą; osadzony, kiedy był z niej wyprowadzany, skuty zostawał podwójnymi kajdanami, gdyż bestia Clayton przerażał swoją osobą strażników, jak i pozostałych pracowników więzienia. W swoim szaleństwie kolejnych morderstw był nieprzewidywalny, dlatego też podwójnie opancerzone drzwi chroniły dostępu celi, a pogarda dla więźnia, który w owym czasie pozbawiony był jakichkolwiek wyższych wartości, dotykała go przy każdym kontakcie ze strażnikami.

        Historia mordercy została opisana w jednym z magazynów i na nią właśnie natknęła się Beth. Kim była Beth? - byłą prostytutką, która przeczytała w prasie informacje o Claytonie. Beth niedawno się nawróciła i postanowiła napisać list do skazanego, który Clayton faktycznie otrzymał. Korespondencja z kobietą głęboko go poruszyła, gdyż dowiedział się, że istnieje „ jakiś” Bóg, który go w dodatku kocha!

        Ta prosta wydawałoby się informacja była dla niego szokiem. W jednym z listów Beth pisze, że modli się za niego „ za duszę tego drogiego człowieka, który rozpaczliwie Cię potrzebuje, aby mógł powstać z martwych, tak jak uczyniłeś to ze mną. Amen. Wielu ludzi chce Twojej śmierci, ale Bóg zachował Twoje życie. Dlaczego?”. Następuje nawrócenie Claytona. Rozpoczyna się jego podróż w głąb siebie, w głąb duszy. Zabójca rozmawia z kapelanem więziennym; zostaje ochrzczony, przystępuje także do sakramentu Bierzmowania. W tym świątecznym czasie przystępuje po raz pierwszy do Eucharystii. Po raz pierwszy od wielu lat zostały otwarte podwójne stalowe drzwi do jego celi. Potem wrócił z powrotem do swojej całkowitej samotności, ale już odmieniony.

        Jego cela przestała być dla niego „ miejscem jego pochówku”, ale uświęciła się jako „ pusty grób, ponieważ został więźniem Chrystusa”. Drogi Czytelniku, więcej nie opowiem o dalszych losach Claytona, który w rzeczywistości okazał się człowiekiem łagodnym, pełnym empatii, zdolnym, wykształconym. Sięgnij proszę po historię mordercy, który... stał się mnichem. Ale to już Twoje zadanie, o ile zostałeś zaintrygowany tą przedziwną historią człowieka, którego dotknęło Miłosierdzie Boże.