„Zachłyśnięcie łaską”

Środa, XXXII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 17,11-19

 Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

 

 

Tylko dziesięć procent wdzięcznych, na sto procent proszących. Może taki wynik w duchowym życiu chrześcijan nie jest daleki od prawdy? Łatwiej nam prosić, łatwiej nam liczyć nasze grzechy, ale trudniej dziękować konkretnie i skrupulatnie. Dlaczego tak się dzieje? Bo może w chwili łaski znowu skupiam się na sobie, swoim szczęściu i następuje coś, co można by określić „zachłyśnięciem łaską”. Wydaje się, że dziewięciu uzdrowionym tak spieszyło się, by powrócić do społeczności z wykluczenia, poddać się oglądowi ludzi i prawa stanowionego, że wdzięczność odłożyli na czas ochłonięcia. Tylko jeden z dziesięciu powrócił, gdyż zrozumiał, że to, co z nim się stało, zawdzięcza szczególnej interwencji z Wysoka, której nie można nie zauważyć najpierw.

I znowu Samarytanin okazał się bardziej wrażliwy sercem niż inni, także i tamci, przechodzący obok człowieka pobitego przez zbójców, o czym w innym miejscu ewangelii napisał Łukasz (Łk 10, 30-37). Bo wrażliwość towarzyszy sercu nie skorumpowanemu ludzkimi uwarunkowaniami.  Samarytanina nawet ciężka choroba nie zamieniła w przysłowiowy pępek świata, nie pozbawiła go również odruchu serca, z którego rodzi się prawdziwa wdzięczność i zauważenie Darczyńcy. Wraca, adoruje Jezusa, by w końcu odejść z przeświadczeniem tryumfu osobistej wiary, która poruszyła ponownie Jezusowe Serce. Chrońmy nasze serca przed jakimkolwiek doczesnym skorumpowaniem i uczmy się wrażliwości od Samarytanina, bo właśnie ona jest początkiem wdzięczności.