A może by tak pójść na randkę?

Czy randkowanie jest zarezerwowane tylko dla narzeczonych? A skąd! Małżonkowie również powinni chodzić na randki. Nie jest to łatwe, bo ten czas nierzadko trzeba wykradać z codzienności, ale naprawdę warto. To najlepsza inwestycja w małżeństwo.

Dawno, dawno temu nasi przyjaciele namówili nas na pewne rekolekcje małżeńskie. Do dziś z nich pamiętam, że na dwudziestopięciolecie małżeństwa mąż powinien przebiec maraton, a żona zmieścić się w suknię ślubną. Jako że sami niebawem będziemy świętować taką rocznicę, przypomniały mi się te słowa. Nie wiem, czy to świętowanie będzie ważne, bo mój mąż nie rozpoczął jeszcze treningów, a ja na wszelki wypadek wolę nie wyciągać mojej sukni ślubnej z szafy. Jakoś nie mam odwagi jej przymierzać. Na szczęście nie muszę w dniu rocznicy naszego ślubu w niej paradować, tylko w innej, więc już zadbam o to, żeby ta inna leżała jak ulał.
    
Oprócz tych dobrych rad, do których podchodzę z lekkim dystansem i przymrużeniem oka, prowadzący tamte rekolekcje zachęcał także nas, małżonków, do randkowania. Wydawało mi się to wówczas abstrakcyjne. Ja w ciąży z piątym dzieckiem, które lada miesiąc ma się urodzić, w domu czwórka maluchów. Nie, to niewykonalne. Jakie randki, jak każdego dnia jest tyle rzeczy do zrobienia, a wieczorami padam razem z dziećmi? Żadne argumenty nie były w stanie mnie przekonać. OK, możemy posiedzieć w domu przy świecach, możemy nawet włączyć sobie jakiś film… Ale wyjść z domu? Zostawić dzieci z opiekunką? Nie, to nie jest możliwe. 
    
Przez dość długi czas naszego małżeństwa faktycznie nie było to możliwe, a przynajmniej ja tak twierdziłam. Poród, karmienie, lęk separacyjny, obawa, że dzieci będą płakać albo tak bardzo tęsknić, że trzeba będzie pędzić do domu na sygnale. Zawsze znajdowałam różne wymówki. Byłam w tym naprawdę świetna. Oczywiście osoby prowadzące tamte rekolekcje pokazywały wiele plusów randkowania, tłumaczyły, jak ważne jest to dla małżonków i że nie ma żadnej wymówki dla spędzanego wspólnie czasu. Ale ja i tak wiedziałam swoje. 
    
Dzieci na szczęście mają to do siebie, że nie są wiecznie małe. Im są starsze, tym my, rodzice, odzyskujemy coraz więcej wolności. I tę wolność można spożytkować… Właśnie tak! Na randkowanie. Powoli zachodziła w mojej głowie zmiana, wiedziałam, że dzieci są pod dobrą opieką, że świetnie się bawią. Podczas naszych pierwszych randek małżeńskich nie mogłam się odłączyć od telefonu, wpatrywałam się w ekran z obawą, że zaraz będą dzwonić z domu, bo tam lament i tragedia. I co? I nic. Nic złego się nie wydarzyło, nikt nie dzwonił z ponagleniem. Z czasem stawałam się coraz mniejszym niewolnikiem telefonu i nauczyłam się wychodzić z domu, nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. 
    
Bo randki są naprawdę fantastyczne. Nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy młodzi i dopiero planujemy wspólne życie, ale także wtedy, kiedy to wspólne życie już prowadzimy. Wspólna kawa, kino, spacer, a może wspólny wyjazd do innego miasta? Jeśli to możliwe, warto takie okazje łapać. Randki niezwykle ożywczo działają na małżeństwo. Że nie wspomnę, że to czas, w którym można spokojnie porozmawiać, niekoniecznie o dzieciach i rachunkach, w którym nikt nas nie ciągnie za ubranie, bo czegoś chce w tym momencie i nie ma możliwości, żeby dostał później, to czas, w którym można w spokoju wypić kawę, zjeść obiad czy kolację, nie słuchając marudzenia, że danie nie smakuje albo że jest go za dużo. Tak, dziś bardzo sobie chwalę takie chwile samotności we dwoje. Jesteśmy rodzicami, ale jesteśmy przede wszystkim małżonkami i dobrze także zadbać o tę relację i ją pielęgnować. Bo dzieci niebawem wyfruną z domu, a my w nim zostaniemy. I dobrze, żeby ta relacja między nami była silna, a nic nie wzmocni jej tak jak wspólnie spędzany czas. 
    
Dziś już nasze dzieci wiedzą, że rodzice potrzebują randkowania. Myślę, że nawet się z tego cieszą, że lubimy razem gdzieś pojechać czy wyjść, bo wracamy do rzeczywistości odmienieni, z naładowanymi akumulatorami, a tej energii w dużej rodzinie potrzeba całkiem sporo. Najbliższa nasza randka już w weekend. I powiem Wam w tajemnicy, że już się nie mogę jej doczekać…