A pani nie wygląda…

Chyba nie ma innej grupy społecznej tak poddanej ocenie i krytyce niż matki. Cokolwiek by zrobiły, i tak będzie źle. Przynajmniej w oczach krytyków.

Naprawdę, nie żartuję. Przez dwadzieścia lat macierzyństwa nie raz doświadczyłam takiego traktowania. Ocenianie – jak najbardziej, wszak inni lepiej wiedzą, co jest najlepsze dla mnie i dla mojego dziecka. Komentowanie wyborów – oczywiście, nie bez powodu wokół sami eksperci, którzy na moim miejscu zrobiliby coś zupełnie innego. Zarzucanie dobrymi radami, o które nikt nie prosił – pewnie, przecież taka matka nie wie, co ma robić, trzeba jej powiedzieć (łącznie z kultowym już pytaniem o czapeczkę dla dziecka). A że przy okazji taki ktoś podkopuje kompetencje danej kobiety czy jej wiarę we własne umiejętności, kogo to interesuje. Grunt, że się wypowiedział i poczuł się lepiej. Przykłady? Bardzo proszę. 

  1. Karmię w przychodni niemowlę butelką z odciągniętym mlekiem. Przechodzi pielęgniarka i komentuje: „Ale leniwa mama, szybko chce noce przesypiać”. Niestety, na tyle szybko uciekła, że nie byłam w stanie jej wytłumaczyć, że to mleko odciągane było w nocy laktatorem, więc o spaniu mowy być nie może. Ale kogo interesują fakty? Ważne, że łatka przypięta. Tylko po co? Naprawdę trzeba wygłaszać najbardziej idiotyczny komentarz, który niczemu nie służy? W jakim celu? Chyba po to, żeby poczuć się lepiej. I dokopać zestresowanej matce. 
  2. Jestem z dziećmi na spacerze (tak, tak, był taki czas, że przemieszczałam się z całą gromadką, dziś ta gromadka jest wyższa ode mnie, więc nikt już tego nie komentuje) i raz po raz słyszę pytania: Czy to wszystko pani dzieci? Jak sobie pani z nimi radzi, skoro moja córka sobie nie radzi z jednym? Czy pani dzieci były planowane? (tak, usłyszałam takie pytanie, siedząc z dziećmi w piaskownicy) I wiele, wiele innych, w których ktoś oczekiwał chyba, że będę przepraszać, że mam więcej dzieci niż przeciętna Polka. Paradoksalnie mojemu mężowi takich pytań nikt nie zadawał. Może się bał?
  3. Idę do kosmetyczki i słyszę: „Ojej, ma pani tyle dzieci i jeszcze znajduje pani czas na przyjemności”. Po pierwsze, mam dzieci tyle, ile mam, nie muszę się tłumaczyć. Po drugie, dzieci mają tatę, z którym lubią spędzać czas, nie zostały porzucone ani zostawione na pastwę losu. Po trzecie, co jest złego w wyjściu do kosmetyczki (tak wiem, zaniedbuję dzieci – nie żartuję – takie opinie też słyszałam).
  4. Przemieszczam się z gromadą i słyszę: „To pani? Wszystkie? A pani nie wygląda?”. W takim momencie zawsze w głowie zadaję sobie pytanie, jak powinnam wyglądać jako matka kilkorga dzieci, żeby tej zdziwionej osoby jakoś szczególnie nie rozczarować. Czy powinnam mieć wybite zęby, tłuste włosy, brudne, obsmarkane ubrania, żeby wpisać się w fałszywy obraz matki wielodzietnej? A może podbite oko? Zadrapania? Swoją drogą ciekawa jestem, czy te same osoby z taką samą pasją komentują wygląd mam, które urodziły jedno lub dwoje dzieci. Pewnie nie, bo wiadomo – wielodzietność to patologia. 
  5. Kiedy wycofałam się z życia zawodowego (etatowego), słyszałam, że teraz będę kurą domową, leniem albo utrzymanką. Gdy moje koleżanki wracały do pracy, słyszały, że są egoistkami, które w pogoni za karierą porzucają własne dzieci. 

Przykłady można mnożyć, ale chyba nie ma już takiej potrzeby. Już te przytoczone wyżej przeze mnie pokazują, jak łatwo jest przypiąć komuś łatkę, jak łatwo ocenić, skrytykować. Oczywiście, warto mieć dystans do takich uwag, puszczać je mimo uszu, ale po pierwsze – nie zawsze się da, po drugie – każdy z nas inaczej na takie komentarze reaguje. To, co po jednej osobie spłynie jak po kaczce, dla drugiej będzie powodem psychicznego dołka, a nierzadko łez. 

Bo taka ocena boli i rani. Bezmyślnie wygłaszana z wyższością krytyka niczemu dobremu nie służy. Utwierdza jedynie w przekonaniu, że największym wrogiem kobiety jest druga kobieta. A przecież wcale tak być nie musi. Dużo bliższe jest mi przekonanie, że matki (szczególnie małych dzieci) bardziej potrzebują matkowania, wsparcia, wiary w swoje umiejętności niż nieustanego etykietkowania ze strony tych, którzy zjedli wszelkie rozumy. Oby odbiło im się to czkawką.