Błogosławieni

Niedziela, IV Tydzień Zwykły, rok A, Mt 5,1-12a

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie».

 

W pewnym mieście żył biedny szewc, który na swą biedę specjalnie nie narzekał, lecz zadowolony z uczciwego życia, od rana do wieczora radośnie przy pracy sobie śpiewał. Tuż obok niego mieszkał bogaty człowiek, który był tak bardzo przejęty swym bogactwem, że całymi nocami przeliczał swoje zyski i złote monety. A skoro w nocy liczył, w ciągu dnia musiał to odsypiać. Nie mógł jednak spokojnie spać, bo ów spokój zakłócało mu radosne śpiewanie szewca. Pewnego dnia bogaty człowiek wpadł na pomysł, by szewca uciszyć. Podarował mu worek złotych monet. Uradowany szewc odstawił buty i zabrał się za liczenie pieniędzy. Liczył całymi dniami, sprawdzał, czy się nie pomylił, w obawie przed złodziejami przenosił swoje bogactwo z miejsca na miejsce. Oczywiście, w tej sytuacji nie miał już czasu na pracę, dla rodziny, dla dzieci, dla przyjaciół. Skupiony na liczeniu i pilnowaniu pieniędzy, przestał także śpiewać. Teraz bogacz mógł sobie spać spokojnie. Wkrótce jednak szewc zorientował się, że zyskując worek złota, stracił to, co było dla niego najcenniejsze: radość życia, rodzinę, przyjaciół. Odniósł worek z pieniędzmi sąsiadowi i bez żalu, ze śpiewem, znowu zasiadł w swoim warsztacie. Znowu poczuł się szczęśliwy.

Siostry i Bracia, błogosławiony to znaczy szczęśliwy. O jakie szczęście Jezusowi chodzi? Chodzi o szczęście wynikające z bliskości Boga. Do nich należy królestwo niebieskie albo oni Boga oglądać będą.

Dwa razy w roku czytamy w kościele Ewangelię o ośmiu błogosławieństwach. Pierwszy raz dziś, aby na progu nowego roku przypomnieć sobie, jaki powinien być program naszego chrześcijańskiego życia, drugi raz w uroczystość Wszystkich Świętych, aby pokazać szczęście, jakie osiągnęli ci, którzy ten program zrealizowali w swoim życiu.

Moi drodzy, dlaczego czasem trudno nam zrozumieć te błogosławieństwa? Ich sens polega na tym, że trzeba je czytać do końca. Na przykład człowiek jest szczęśliwy nie wtedy, kiedy jest ubogi, ale kiedy należy do niego królestwo niebieskie. Droga ośmiu błogosławieństw to przede wszystkim droga, którą przeszedł Jezus. To On sam był ubogi w duchu, płaczący i cichy, pokorny i miłosierny, czystego serca, łaknący sprawiedliwości i wprowadzający pokój, to On cierpiał dla sprawiedliwości i był prześladowany. Ale nie po to przyszedł Chrystus, żeby tylko cierpieć czy być prześladowanym, ale po to, aby nam pokazać osiem dróg prowadzących nas do Boga. Człowiek XXI wieku pyta, co z tego będę miał, jakie to przyniesie mi korzyści, ile na tym zarobię, zyskam. Chrystus nas dziś zachęca, abyśmy pytali się też, czy dzięki temu, co robię, dostąpię miłosierdzia, osiągnę pokój i będę oglądał Boga.