Bóg jest tuż obok

Środa, IV Tydzień Zwykły, rok II, Mk 6,1-6

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

             Zachwycamy się obcymi dla nas ludźmi, którzy mówią pięknie o Bogu. Jesteśmy gotowi jechać do odległych sanktuariów, aby się tam choć chwilę pomodlić. Kupujemy nowy różaniec, a stary wrzucamy na dno szuflady.
              Bóg natomiast obecny jest w tym, co najprostsze i najbliższe. Próbuje zatem dotrzeć do nas poprzez naszego męża lub żonę, dziecko, współbrata w kapłaństwie czy członka wspólnoty, do której należymy. Nie oczekuje od nas za każdym razem, abyśmy jechali do jakiegoś dalekiego sanktuarium, ale zaprasza nas do najbliższego kościoła. Może wcale nie chce, abyśmy kupowali nowy różaniec, ale wystarczy mu ten stary i wytarty, którym posługiwałeś się od lat. Jemu zależy po prostu, abyś usiadł ze swoimi najbliższymi w pokoju, gdzie na co dzień toczy się wasze codzienne życie i tam się z nimi pomodlił. Pragnie, abyś spojrzał na własną żonę, albo własnego męża, jako na Bożego zwiastuna, który przynosi Ci łaskę. To, o czym piszę, jest bardzo proste, a jednocześnie tak trudne w realizacji. Może dlatego właśnie św. Marek w dzisiejszej Ewangelii podkreślił, że Jezus „nie mógł tam zdziałać żadnego cudu” i „dziwił się ich niedowiarstwu”. Oni wszyscy po prostu nie uwierzyli, że zbawienie może być aż tak blisko nich.
Fot. sxc.hu