Bóg miłosierny

Czwartek, XV Tydzień Zwykły, rok II, Mt 11,28-30

Jezus przemówił tymi słowami: «Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie».

 

Aby dobrze zrozumieć dzisiejszy fragment Ewangelii, trzeba cofnąć się do wydarzeń i słów Jezusa, które Go poprzedzają, a które opisane są w jedenastym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza. Rozpoczyna się on znamiennym epizodem. Jan Chrzciciel, zamknięty w więzieniu, posyła swoich uczniów do Jezusa z zapytaniem, czy to On jest oczekiwanym mesjaszem, czy mają czekać na kogoś innego. W odpowiedzi Jezus nie przekonuje Jana do swojej osoby jakąś nauką, listą Bożych przykazań, jakie przyszedł ogłosić ludziom, ale wymienia czyny miłości i miłosierdzia, jakie przez Jego ręce dokonują się wśród ludu: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (por. Mt 11, 5). Tym samym objawia siebie jako Boga miłosiernego, łagodnego, pochylającego się nad człowiekiem, nad jego biedą. Nie ukazuje się jako Bóg mocny, wszechwładny, żądny czci, sądzący ludzkość, ale Bóg, który wszedł w sytuację człowieka, aby zabliźniać jego rany. Nie jawi się jako Bóg wymagający czegoś od człowieka, ale Bóg obdarzający go łaską miłosierdzia.

W dalszej części jedenastego rozdziału Mateuszowej Ewangelii Jezus zauważa, że ani faryzeusze, ani miasta, którym On okazał łaskę i miłosierdzie, nie przyjęły takiego obrazu, takiej wizji Boga, jaką On przyszedł objawić światu. Dlatego wysławia Ojca za owych prostaczków (ludzi prostych, otwartych na Boże objawienie), którzy dali się Mu przekonać i przyjęli Boga jako Ojca, a siebie uznali za synów Bożych. Jednocześnie mówi, że jedynie On jako Syn Boga ma poznanie Ojca i tylko On może ludzi do tego poznania i doświadczenia doprowadzić.

Stąd dzisiejsze wezwanie Jezusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. Owi „utrudzeni” (w oryginale greckim „spracowani, umęczeni, znużeni”) i „obciążeni (w oryginale „obładowani, objuczeni”) to ludzie, których prawo i kult ofiarniczy nie doprowadziły do Boga, do szczęścia, do smakowania życia. Jezus ma tego całkowitą świadomość. Dlatego mówi, że jedynie On może dać tym ludziom wytchnienie, odpocznienie. Może „odświeżyć” ich życie – jak można też przetłumaczyć grecki czasownik występujący w tekście oryginalnym. Jezus zachęca do wzięcia Jego jarzma na siebie w miejsce jarzma, jakie nakładało na ludzi prawo, oraz do przyjęcia Jego pouczenia o tym, że On jest łagodny, delikatny i pokorny sercem, co znaczy w oryginale: uniżony, skromny. Bóg jest uniżony, skromny! Bóg schyla się do nóg człowieka i obmywa mu nogi! Tylko w takim Bogu ludzie mogą znaleźć odpocznienie, odświeżenie, pokój duszy. Tylko taki ciężar może być dla człowieka lekki i łatwy do zniesienia. Tylko czując się dziećmi Boga, możemy okazać Mu posłuszeństwo bez trudu i przymusu.

Problem polega jednak na tym, czy my jesteśmy na tyle jeszcze żywi, aby poczuć ciężar i utrudzenie, jakie niesie ze sobą prawo i w związku z tym czy pragniemy Ojca, który jest w stanie uczynić nas swoimi dziećmi, zdjąć z nas ciężary nie do uniesienia i przynieść nam nowe życie.