Bóg odrzucony

Piątek, XXIX Tydzień Zwykły, rok I, Łk 12,54-59

I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka.

 

Wiele osiągnął współczesny człowiek. Potrafi polecieć w kosmos, zaglądnąć do wnętrza komórek, stworzyć wirtualny świat, ratować ludzkie życie niemalże od pierwszych chwil istnienia… Jednak ten sam, współczesny człowiek, tak wiele robi, aby zniszczyć swoje człowieczeństwo – począwszy od zbrodni na ludzkim życiu (na każdym jego etapie życia), poprzez zabójstwa, wyzysk, niszczenie fizyczne i psychiczne, i wiele, wiele innych haniebnych praktyk… Zapytam zatem: gdzież się podziało człowieczeństwo podobno bardzo inteligentnego człowieka? Gdzie się ukrył człowiek i jego człowieczeństwo? 

Dzisiaj wiele rzeczy rozumiemy, z wieloma rzeczami potrafimy sobie wyśmienicie radzić, a jednak ciągle czegoś brakuje! Niestety, współczesny człowiek zagubił Boga. Stała się ogromna tragedia, Bóg został wyrzucony z przestrzeni życia wielu ludzi! Żyją tak jakby Boga nie było! Żyją tak, jakby świat doczesny był szczytem bytowania egoistycznego człowieka w myśl zasady: „po trupach do celu” (dopowiedzmy: tego życia doczesnego). Ogromna tragedia! Ludzie wierzący muszą się przed tym bronić! Uczniowie Mistrza muszą być czujni, żeby nie ulec obłudzie i pysze własnego rozumu. 

Jezus przestrzega przed zbytnim pokładaniem ufności tylko i wyłącznie na własnej inteligencji, która będzie odnosiła się do rzeczywistości stworzonej. Wielu bowiem potrafi rozpoznać zjawiska atmosferyczne występujące w przyrodzie, a nie potrafi dostrzec dzieł Boga. Wielu ludzi nie staje się prawdziwymi uczniami Jezusa, ponieważ nie chcą w Nim rozpoznać kim On naprawdę jest. A przecież tylko On jest jedynym, który jest w stanie zaspokoić nasze pragnienia.  

Już w czasach Jezusa ludzie potrafili niemalże bezbłędnie rozpoznawać znaki zapowiadające zmianę pogody. Kiedy Palestyńczycy ujrzeli chmurę unoszącą się od Morza Śródziemnego, wiedzieli, że niebawem będzie padał deszcz. Kiedy poczuli powiew wiatru niesiony od południa, od Negebu, wiedzieli, że będzie gorąco. Jezus tym ludziom (ale i każdemu z nas) pokazuje pewną obłudę. Bowiem z jednej strony człowiek jest bardzo spostrzegawczy, a z drugiej zamknięty na słowo pochodzące z ust Jezusa. Zarówno tamci, z czasów Chrystusa, jak i współcześni ludzie, nie potrafią albo po prostu nie chcą dostrzec Boga, który wzywa do przemiany życia. 

W dalszej części perykopy biblijnej Jezus mówi w przypowieści o człowieku, którego prowadzono do sędziego. Miał on być skazany za długi. Ów człowiek doskonale wie, że musi dogadać się z wierzycielem i nie trafić przed urząd. Jeżeli doprowadzą go do niego, z pewnością trafi do więzienia, a stamtąd będzie można wydostać się po spłaceniu długu. 

W tym dłużniku musimy dostrzec siebie. Zawsze mamy dług wdzięczności wobec Boga. Bywają bowiem momenty życia, w których wybieramy świat zamiast Boga. Stajemy się owymi dłużnikami, bowiem wszystko co posiadamy i czym możemy się cieszyć pochodzi od Stwórcy. Każdy dzień życia człowieka, powinien być uwielbianiem i wychwalaniem Boga, za Jego nieskończoną miłość i dobroć. 

A cóż powiedzieć o tych, którzy świadomie odrzucają Boga? Biedni to ludzie… Należy im pomóc w odkryciu i ponownym dotarciu do Stwórcy. Można bowiem zapatrzyć się tylko w ten świat i nie dostrzec w nim Boga. Przeczytałem kiedyś ciekawe rozważanie ks. Michała Hellera, oto jego część: „Dlaczego Bóg milczy? Dlaczego, badając Wszechświat, nigdzie Go nie widzimy? Dlaczego tak umiejętnie ukrywa się przed ludzkim wzrokiem? O ile prostsze byłoby życie, gdyby On jakoś wyraźnie powiedział, że jest? Nawet więcej można by znieść, gdyby było wiadomo na pewno, że On tak chce. Niechby On pozostawił choć jeden mały, ale wyraźny ślad, tak żeby Go można było po nim rozpoznać… Jakby się wówczas ładnie zamknęło usta wszystkim wojującym ateistom, którzy nieustannie szermują argumentem, że nauka już tak dokładnie zbadała Wszechświat i nigdzie nie natrafiła na żaden ślad Boga. A Bóg ciągle milczy i pozwala ludziom wierzyć, ze Go nie ma.

Może jednak szukamy w złym kierunku. Grzebiemy w detalach. Chcemy zidentyfikować jakiś ślad. Ale na próżno. Nadal nic nie ma. Spróbujmy, przeciwnie, poszukać czegoś wielkiego, czegoś, co jest we wszystkich detalach, a czego nauka nie wyjaśnia, bo musi to milcząco założyć, żeby móc w ogóle zrobić cokolwiek. Jest coś takiego, ale my tego nie dostrzegamy, gdyż ono jest wszędzie. Pomyślmy: Wszechświat jest - istnieje. Ja także uczestniczę w jego istnieniu. To jest tak oczywiste, że o tym w ogóle nie myślę, ale wszystko, co myślę i co robię, myślę i robię, bo jestem. Żadna nauka nie jest w stanie tego wyjaśnić, ponieważ nauka wyjaśnia przy pomocy praw przyrody. Chcąc cokolwiek wyjaśnić, musi zakładać, że prawa przyrody istnieją. Gdy zastanowimy się nad tym głębiej, mamy prawo nazwać to śladem Stwórcy, ale nie jest to ślad wyciśnięty w jakimś jednym miejscu stworzenia, lecz całe stworzenie jest jednym Wielkim Śladem Boga” (M. Heller, Zakład o życie wieczne…, Kraków 2016, s. 23-24).