Bóg winny
Post i modlitwa odkryte na nowo |
||
Bardzo często słyszę skargi na Pana Boga, że oto już tak długi czas ktoś się modli, i nic z tego nie wynika. I wtedy zadaję sobie pytanie, czy aby na pewno to sam Pan Bóg jest temu „winny”? Odpowiedź jednak jest ta sama, którą Jezus udzielił Apostołom przed dwoma tysiącami lat, kiedy to Dwunastu było przerażonych i zasmuconych z powodu nieskuteczności ich modlitwy, choć przecież byli posłani by uzdrawiać, uwalniać i głosić Słowo Boże.
Zadają więc oni pytanie Jezusowi, który przyszedł im z pomocą i uwolnił z rąk demona chłopca, któremu uczniowie nie umieli pomóc: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” Rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”. (Mk 9, 28b-29) I w tym momencie wszystko staje się bardziej czytelne. Otóż nie Pan Bóg jest winny, ale człowiek, który nieumiejętnie się modli i często traktuje modlitwę jak magię lub oczekuje natychmiastowych efektów zgodnych z duchem dzisiejszego czasu. Jezus daje więc prostą receptę do osiągnięcia Bożego efektu – post i modlitwa. Jak więc odkryć je na nowo, by nie były ciężarem a darem?
Kultura małego wysiłku i szybkich efektów, która dzisiaj dominuje w naszym społeczeństwie, nie ułatwia nam spojrzenia na to co Boże. Sprawy duchowe bowiem, nie znoszą pośpiechu i nie są nastawione na bylejakość. Stąd trud postępu duchowego jest niejednokrotnie nie do przejścia dla dzisiejszego nowoczesnego człowieka. W takiej kulturze, post i modlitwa jawią się jako coś obciążającego i trudnego, gdyż związane są z wyrzeczeniem. O ile ten dzisiejszy świat jest w stanie coś sobie „odjąć od ust” dla choćby szczupłej sylwetki, to gdy chodzi o wymiar duchowy, buntuje się co niemiara. Ileż to katolicy dzisiaj moją problemów z kawałkiem kiełbasy w piątek. Jemy mięso codziennie, ale gdy w piątek trzeba się powstrzymać, z racji śmierci Pana Jezusa, to wielki bunt i mowa, że Kościół tak nas ciemięży. Gdyby jednak zaproponować statystycznemu Polakowi, by nie jadł mięsa w piątek, bo to zdrowe i dobre dla cery, to jestem przekonany, że 90% odpowiedziałoby pozytywnie. Straciliśmy bowiem w tym XXI wieku bardzo mocno, odczuwanie spraw Bożych i tym samym, nie jesteśmy w stanie podjąć wyrzeczenia czy jakiejś formy postu, czy też po prostu pomodlić się dłużej. Ta ostatnia bowiem, często jest traktowana na zasadzie „zaliczania”, bądź zupełnie się z niej rezygnuje twierdząc, że jakiś ten Bóg daleki i nieobecny. |
Wróćmy jednak do Jezusa i Apostołów i zobaczmy, że Chrystus dając swoim uczniom receptę na skuteczność ich działań apostolskich, nie powiedział im nic nowego. Mogli bowiem oni od początku swojej przygody z Panem, widywać Go zatopionego nocami na modlitwie do Ojca, czy też poszczącego w wielu ważnych chwilach – jak choćby przeddzień wybory Dwunastu! Problem bowiem polega nie na tym, że my „nie wiemy”, ale na tym, że nam się „nie chce”! Jezus przecież jako człowiek, musiał podjąć podobny wysiłek jak my, by zaleźć czas na modlitwę oraz zmobilizować się do tego, by chcąc wyprosić jakąś łaskę u Ojca, odjąć sobie od ust przysłowiowy kawałek chleba. Chrystus poprzez swoje życie pokazuje nam, że modlitwa i post są wielkimi darami Ojca, a nie biczem na człowieka. Są one pewnym konkretem w walce duchowej i pomagają człowiekowi wzrastać w łasce i cieszyć się owocami duchowych zabiegów.
Odkrycie więc na nowo postu i modlitwy, jako wielkiego daru w naszej chrześcijańskiej rzeczywistości, daje nam ogromną szansę na doświadczenie Boga wiernego, tego, który jest ze swoim ludem zawsze oraz pochyla się nad konkretnym człowiekiem. Nie wolno też zapomnieć o tym, że są one narzędziami, a nie celami samymi w sobie. Celem bowiem zawsze jest uwielbienie Pana Boga, bez względu na rodzaj modlitwy czy podejmowany post. Mój znajomy opowiadał mi kiedyś, jak będąc z rodzicami na wakacjach w Chorwacji na jednej z wysp, poszli w piątek do restauracji na obiad, gdzie od tygodnia korzystali z posiłków. Wynikł więc problem menu, gdyż z racji piątku, ta wierząca rodzina nie chciała jeść mięsa. Okazało się jednak, że w tej diecezji gdzie przebywali, biskup zamienił post na jałmużnę. Można więc było jeść potrawy mięsne w piątek, tyle że chrześcijanie byli zobowiązani do jakiejś formy jałmużny. Jednak ojciec mojego kolegi, nie mógł tego „przeskoczyć”. Jak to, przecież jest piątek – mówił. Wybrali więc z menu „półmisek rybny” i wszyscy dobrze zjedli. Były tam bowiem owoce morza, wykwintne rybne potrawy, sandacze morskie i in. smakołyki. Zapłacili za ten obiad jak za cały tydzień żywienia. A mój znajomy skwitował to jednym zdaniem; no to uczciliśmy dzisiaj mękę Zbawiciela… Chcieli pościć, a zjedli lepiej niż kiedykolwiek! W poście bowiem chodzi o rodzaj umartwienia, jakiś odczuwalny brak, a nie jedynie zachowanie formy. Chodzi o to, by serce odczuło, że czegoś nie mam dzisiaj, a co normalnie byłoby dla mnie dobrem i przyjemnością. Połączone wyrzeczenie z modlitwą, taką ufną i prostą sprawia, że wzrusza się Serce Boga. Zróbmy więc wszystko, by na nowo odkryć post i modlitwę jako dar, a nie jako ciężar chrześcijańskiego życia. Złączmy je zawsze z intencją oraz pragnieniem uwielbienia Boga, a wtedy nasze serce będzie tym, które otwarte na łaskę, będzie mogło wstawiać się za innymi – naszymi braćmi siostrami. |
ks. Michał Olszewski SCJ
Stopnica