Bolesne stereotypy

Tak też zrobiliśmy i tym razem. Dzieciarnia odebrała świadectwa, więc zaraz następnego dnia zapakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy w drogę. (Pozwolą Państwo, że zostawię dla siebie informacje, jakie to były świadectwa. Nie rozumiem mody na chwalenie się nimi w mediach społecznościowych. Czemu to ma służyć? Co roku zadaję sobie to pytanie i co roku nie znajduję na nie sensownej odpowiedzi. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to takie, że z jakiegoś powodu rodzice chcą sobie podnieść własne ego). Żeby sobie troszkę skomplikować podróż (a co!), wyruszyliśmy z Warszawy na Suwalszczyznę przez Łódź. Tak, wiem, to trochę naokoło, ale nie zawsze da się wszystko perfekcyjnie zaplanować. Jako że droga daleka, kolejne kilometry umilało nam radio. W domu ja, stary radiowiec, włączam to medium dość rzadko, wolę porozkoszować się ciszą, kiedy akurat jest taka możliwość (a proszę mi wierzyć, cisza to towar deficytowy w naszym domu). Nic nie poradzę na to, że drażni mnie, jak coś w tle mi brzęczy. Telewizora z domu pozbyliśmy się już dawno, więc przynajmniej on nie zakłóca mi błogiego spokoju. W samochodzie to inna sprawa.

W czasie dość długiej podróży muzyka miło nam przygrywała, nawet sobie wspólnie pośpiewaliśmy stare przeboje i wszystko byłoby OK, gdyby nie reklamy. O ile w internecie je pomijam, o tyle w radiu trudno to zrobić. Nie jest to niemożliwe, ale jakoś nikomu się nie chciało włączać i wyłączać odbiornika za każdym razem, gdy one się pojawiały. I tak raz po raz słuchaliśmy sobie reklam, i raz po raz się irytowaliśmy. A w zasadzie ja się irytowałam, szczególnie kiedy pojawiała się reklama pewnego dużego sklepu, w której występuje pewne małżeństwo. Niestety, twórcy reklamy podeszli do sprawy dość stereotypowo. Bo oto mamy mało rozgarniętą panią, która zadaje swojemu mężowi infantylne pytania, i pana, który swoje kwestie wygłasza niczym prawdy objawione, bo przecież on wie, bo jest mężczyzną, głową rodziny i to on decyduje o tego typu zakupach. Gdyby nie on, to ona sama nie wybrałaby ani odpowiedniej pralki, ani lodówki, ani nawet smartfona. A na pewno nie wiedziałaby o licznych promocjach oferowanych przez ten sklep. Może przejaskrawiam, może niepotrzebnie się czepiam, może brakuje mi dystansu i poczucia humoru, może nie zrozumiałam konwencji, ale naprawdę irytuje mnie fakt, że kobieta przedstawiana jest w tych reklamach jako słodka trzpiotka, która nie jest w stanie sama podjąć decyzji, o wszystko musi pytać męża, a na koniec jeszcze odpowiednimi westchnieniami komplementuje go za jego ogromną życiową mądrość.

Daleko mi do bycia typową feministką, ale za każdym razem, kiedy w radiu pojawiała się ta reklama, robiło mi się po prostu smutno. Bo ciągle jeszcze wizerunek kobiety w mediach, a już szczególnie w reklamach, pozostawia wiele do życzenia. Czy naprawdę nie można przedstawić kobiety jako osoby kompetentnej, która jest równorzędną partnerką do dyskusji, a nie tylko kimś traktowanym protekcjonalnie, kogo co najwyżej można odpowiednio pouczyć, bo sam wiedzy nie zdobędzie? Można, ale to wymagałoby porzucenia stereotypów. I czas najwyższy to zrobić. Z badań przeprowadzonych przez Mindshare Polska wynika bowiem, że to kobiety dużo częściej niż mężczyźni decydują o domowych zakupach, nie tylko tych podstawowych, jak jedzenie, odzież czy lekarstwa, ale także sprzętu AGD. Czas więc zaufać kobietom, bo swoją wiedzą biją na głowę niejednego mężczyznę. Tylko kiedy ta informacja dotrze do twórców reklam?