Boża rodzina

Wtorek, XXV Tydzień Zwykły, rok C, Łk 8,19-2

Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą. Lecz On im odpowiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.

 

    Nie wnika zbytnio w Ducha, który jest tchnieniem życia tej przyrody. Tak bardzo został zawładnięty tym, co dostrzega zmysłami ciała, iż trudno mu zmienić sposób myślenia. Niekiedy zastanawia się nad zagadnieniem bytu, nad istnieniem innego świata, świata duchowego, jednak łatwiej mu żyć, obracać się wśród materii, którą widzi, niż w świecie duchowym, którego nie widzi zmysłami ciała. Mimo to Bóg powołuje każdego do tej ścisłej relacji ze sobą. Stwarza człowieka już z tą myślą, z tym zamiarem, by mógł on zakosztować pełni Bożej miłości. By mógł otworzyć się i wejść w ten Boży świat i stać się jego uczestnikiem.

    Jezus nazywa nas swoimi braćmi i swoją Matką. Waga tych słów jest ogromna. W ten sposób Jezus podnosi nas do godności członków Bożej Rodziny. Niejako zrównuje ze sobą. To niepojęta miłość Boża tworzy pomost nad przepaścią nędzy ludzkiej, pochyla się nad nią i wywyższa do swojej chwały. Jezus mówi nam wprost, jak jesteśmy dla Niego ważni, jak bardzo zależy Mu na nas. Jednak jest pewien warunek, by ta miłość podnosząca, wywyższająca mogła czynić nas członkami Bożej Rodziny. Jest nim nasza zgoda na to. A wyraża się ona w otwarciu na Słowo. Czyli w otwarciu na samego Boga, który przychodzi do nas jako Słowo. Słowo, czyli Jezus, Słowo, czyli Pismo św. Słowo, czyli pouczenie z Nieba.

Fot. sxc.hu