Być jak owca

Wtorek, 4 Niedziela Wielkanocna, rok I, J 10,22-30

Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie. Rzekł do nich Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.

 

 

    Wszyscy znacie porównanie Jezusa do dobrego pasterza. Wierzymy, że Jezus Dobry Pasterz troszczy się o nas i dba.

    Skoro jednak Jezus jest pasterzem, to my musimy być owcami. Jak wam się podoba takie porównanie drogie owieczki?

    Mnie ono nieustannie zachwyca. Oto jestem owcą. Nie taką samotną, zagubioną i wystraszoną. Jestem owcą, która po pierwsze ma swojego pasterza, a po drugie jest częścią większego stada. Owce wiedzą, że pasterz nad nimi czuwa, że w razie potrzeby odpędzi złego wilka, że gdy jedna z nich zaginie, pasterz wyruszy na jej poszukiwanie. Takiego właśnie mamy Pasterza – Jezusa Chrystusa.

    Jest jednak jeszcze coś. Nie wiem, czy widzieliście kiedyś, jak zachowuje się prawdziwe stado owiec. One troszczą się także wzajemnie jedna o drugą. Gdy stado atakuje drapieżnik, to jego przewodnicy, przywódcy, stają w pierwszej linii, by przyjąć na siebie impet uderzenia tak, by uratować inne owce. Gdy na pastwisku jest zimno, owce  skupiają się w jedną ciasną gromadę tak, by jedno zwierze ogrzewało inne. 

    Naszym zadaniem jako chrześcijan jest też właśnie taka troska o innych. Jest jednak jeden warunek bycia w tej niezwykłej owczarni. Jezus mówi: „moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za mną, a ja daję im życie wieczne”.

    Słuchajmy zatem słów Jezusa i podążajmy za Nim.