Chciałbym

Czwartek, XV Tydzień Zwykły, rok II, Mt 11,28-30)

Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Jeśli już mam dość i nie daję rady to mam uciekać się do Jezusa – zawsze to tak rozumiałem. I On mnie wzmocni, pokrzepi, uleczy rany i poniesie.

I zgadza się – przez ten nieludzki świat porusza się okręt ratunkowy zabierający na pokład tych, co się chcą przyłączyć do Jezusa.

Teraz dociera do mnie, dlaczego nie załadowałem się do teraz na ten okręt ratunkowy (znaczy się tak mizerny efekt tego ratunku odczuwam).

Otóż ma on kształt zaprzęgu, i ja zawsze chciałem „na wóz” – a tu nie ma wozu! Jest na końcu pług, a prowadzi Ojciec.

Razem ze mną w jarzmo się zaprzęgnij – mówi Jezus. Ucz się ode mnie, naśladuj mnie dosłownie, razem ze mną idź, a znajdziesz ukojenie duszy,

Ochoczo załóż łańcuch, nie będziesz mógł wybrać kierunku, tempa, czasu pracy bo będziemy w zaprzęgu razem ze wszystkimi innymi przedzierać się przez świat.

Ale będziesz szczęśliwy, a za naszym pługiem „rozkwitną ogrody” Królestwa Niebieskiego.

Do pracy ochoczo przyłóż rękę, jeśli już nie dajesz rady być sam – nie ma innej drogi i to jest jedyny sposób.

Przyłącz się do Mnie – mówi Jezus. Zaufaj, bo Ojciec dla swoich dzieci wybrał najlepszą drogę i najszybszy sposób uratowania ich z opresji.

 Jeśliby się ktoś chciał oburzyć na taki niewolniczy obraz, to zapytam:

Kto lepiej zadba o swoich synów zapiętych w łańcuch – świat czy Bóg?

U kogo będzie się pracowało lepiej na łańcuchu – u „władcy świata tego”, u ludzi czy u Boga?

A kto myśląc, że „zerwał się z łańcucha” i robi, co chce w tym świecie tak naprawdę jest wolny i skończy jako Syn Króla w wiecznym Królestwie?

Kto w ogóle dzisiaj jest tak naprawdę „bez łańcucha”?

Może mądry ten, kto sobie dobrze pana wybierze?

 

Chciałbym, aby moim Panem był Jezus.