Chrystus płacze nad człowiekiem

Czwartek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 19,41-44

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: «O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia».

 

Dzisiejsza Ewangelia w przedziwny sposób łączy się z liturgią słowa ostatniej niedzieli. Usłyszeliśmy w niej Chrystusową przypowieść o trzech sługach, którym pan powierzył część swego majątku – każdemu w stopniu odpowiadającym jego zdolnościom. Nietrudno się domyślić, że w osobie pana ukryty jest sam Bóg, zaś sługami jesteśmy my – uczniowie Chrystusa. W Osobie swojego Syna Bóg Ojciec powierzył nam największy swój skarb. Chrystus zaś oddał nam na krzyżu swojego Ducha. Czyż Bóg mógł dać nam jeszcze coś więcej? Ponadto zrobił to nie dlatego, aby potem oczekiwać od nas zwrotu majątku, nawet nie po to, aby „zniewalać” nas swoimi pretensjami czy oczekiwaniem wdzięczności z naszej strony. Obdarzył nas Sobą, bo tego chciał, bo taka jest Jego bezinteresowna miłość. Dał nam Siebie, bo bardzo pragnął najściślejszego zjednoczenia z człowiekiem, pragnął naszego szczęścia.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus płacze nad nami… Ale nie jest to płacz nad naszą grzesznością w aspekcie moralnym. Dla Jezusa największym powodem do żalu, smutku i płaczu jest stan człowieka, w którym nie widzi on tego, że został niebotycznie obdarowany (przypomnijmy, że jeden talent z przypowieści Jezusa to około 30 kg złota). Chrystus płacze nad człowiekiem, który jest nieszczęśliwy, czując się niekochanym, niepotrzebnym, bez wartości. I to płacze nie dlatego, że czuje się obrażony przez człowieka, który nie odpowiada na Jego miłość, że domaga się wdzięczności dla siebie. Płacze, bo widzi, że nasza ślepota na dary Boże zabija przede wszystkim nas, zamyka nas na radość życia i to nasze życie zaczyna się zawalać pod wpływem różnego rodzaju ucisków, które naturalnie przychodzą na każdego.

Zbadajmy dziś nasze serca, czy są one ożywiane nieustanną wdzięcznością za obdarowanie nas ze strony Boga, którego On nigdy nikomu nie szczędzi i którego nigdy od nikogo nie cofnie. Czy te dary Boże czynią nas ludźmi wolnymi, ale nie w znaczeniu egoistycznej samowoli, ale czy wyzwalają nas do miłości, gdyż tylko miłość jest siłą, która ma zdolność pomnażać dar otrzymany i rozdzielany innym?