Chrześcijanie

Wtorek, 4 Niedziela Wielkanocna, rok II, J 10,22-30)

 Rzekł do nich Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.


        Pierwszy raz nazwano uczniów Jezusa zmartwychwstałego „chrześcijanami” w Antiochii (pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii słowa). Kontekst powstania tego określenia jest znamienny: prześladowania i ewangelizacja. Głoszenia Ewangelii podjęli się prześladowani uczniowie z Jerozolimy, a później Barnaba i Paweł. Mimo prześladowań, a więc zagrożenia życia z powodu wiary, Słowo okazywało się zwyciężające tak wśród głoszących jak i słuchających. Jedni posiadali skarb, którym nie potrafili się nie dzielić, drudzy z wielką jasnością widzieli to, czego im brakuje do pełni i szczęścia – łaski Chrystusa. Przyjmowali ją i w widoczny sposób żyli, dlatego stali się w oczach świata Chrystusowi  (grec. christianous – Dz 11,26) . 
       Być chrześcijaninem to mieć pewność, iż jestem w rękach Jezusa i nikt mnie już z nich nie wyrwie (J 10,27-28). Ponieważ słucham Jego – Chrystusa – głosu bardziej niż swoich lęków i świata, nawet jak świat mnie odrzuci (a odrzuca), ja mam w Jezusie nadzieję wieczną. To coś nieporównywalnie więcej niż doraźna korzyść, moda, zadawalanie się neutralnością wobec wszystkiego, czyli ostatecznie nieposiadanie żadnego imienia. Jezus otwarcie mówi faryzeuszom,  Kim jest. Wskazuje też na czyny, które o nim świadczą. Słuchający i widzący nie wierzą jednak. Czy Jezus przestaje mówić i czynić? Nie, ponieważ Miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13,8). Zawsze woła albo przynajmniej bardzo chce wołać: jak kiedyś w Antiochii, tak dziś w Brukseli czy na Podhalu… wszędzie. Woła przez chrześcijan.
        A kiedy wołanie słabnie, woła Matka Chrystusa i chrześcijan – Maryja. Dziś 13 maja. Wspominamy – jak powiedział we wprowadzeniu do specjalnego Dokumentu Kongregacji Nauki Wiary nt. objawień w Fatimie, Kard. Tarcisio Bertone – „najbardziej profetyczne z objawień nowożytnych” z 13 maja 1917 r. Ważne zdanie dla twórców i czytelników portalu Profeto.pl. Jeżeli w nas zwycięży odwaga słuchania słowa Boga (czyli będziemy się nawracać), jeżeli wzrośnie w nas odwaga świadczenia Ewangelii – bez względu na sytuację, staniemy się jak chrześcijanie wskazujący, że w rękach Pana jest nasze ocalenie i życie. Jeżeli nie nawrócimy się, zginiemy bezimienni w samotności; odcinający się od miłości Ojca, łaski Syna, mocy Ducha, odcinający się od korzeni, Domu i Rodziny w Bogu.
        Pozostaje jednak pełen nadziei dla nas głos Matki z Fatimy, z 1917 r., iż na końcu „Moje Niepokalane Serce zwycięży”. Co oznaczają te słowa najpiękniejszej chrześcijanki? Kard. Ratzinger/Bendykt XVI tak skomentował  słowa Matki Bożej: „Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację Boga jest silniejsze niż karabiny i oręż wszelkiego rodzaju. Fiat wypowiedziane przez Maryję, to słowo Jej serca, zmieniło bieg dziejów świata, ponieważ Ona wydała na ten świat Zbawiciela — ponieważ dzięki Jej «tak» Bóg mógł się stać człowiekiem w naszym świecie i pozostaje w nim na zawsze. Szatan ma moc nad tym światem, widzimy to i nieustannie tego doświadczamy; ma moc, bo nasza wolność pozwala się wciąż odwodzić od Boga. Od kiedy jednak sam Bóg ma ludzkie serce i dzięki temu skierował wolność człowieka ku dobru, ku Bogu, wolność do czynienia zła nie ma już ostatniego słowa. Od tamtej pory nabiera mocy słowo: «Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat» (J 16, 33). Orędzie z Fatimy wzywa nas, byśmy zaufali tej obietnicy”.