Ciągle niewidomi

Poniedziałek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 18,35-43

Kiedy Jezus przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!». Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!». Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?». On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.

 

W Polsce żyje prawie dwa miliony osób niewidomych lub niedowidzących. Brak wzroku to ogromne utrudnienia. Jednak może też być i tak, że pomimo dobrego wzroku człowiek pozostaje ciągle ślepy na drugiego człowieka. O tych zaślepionych nie przeczytamy już w Głównym Urzędzie Statystycznym. Iluż żyje właśnie tak – niby z dobrym wzrokiem, a ociemniałych duchowo?

Spotkanie niewidomego z Jezusem ma nam wszystkim coś uzmysłowić. Niewidomy mógł wcześniej utracić wzrok, bo użyte słowa mówią o ponownym widzeniu. Ten człowiek wiedział, co stracił i do czego jest mu potrzebne ponowne przejrzenie. Usilnie prosi Jezusa o pomoc. W konsekwencji otrzymuje to, o co prosi.

Skoro to czytasz, to masz dobry wzrok. Ale jak jest ze wzrokiem Twojej duszy? Czy dostrzegasz drugiego człowieka, bliźniego, sąsiada…? Może potrzebujesz uzdrowienia oczu duszy? Proś Jezusa o tę łaskę.