Cudowny, bajkowy świat

Kiedy analizuję bajki, które rodzice i babcia opowiadali mi w dzieciństwie, łapię się za głowę. Ile tam przemocy, trudnych dla dziecka sytuacji. Ile strachu i lęku o zdrowie i życie bohaterów. A mimo wszystko mam ogromny sentyment i do nich, i do czasu dzieciństwa.

Analizę bajek zostawmy specjalistom, ja nie będę się tym zajmować, przynajmniej w tym momencie. Mam nadzieję, że te opowieści z dzieciństwa nie wyrządziły mi nie wiadomo jakich szkód. Na szczęście wilk, ten od Czerwonego Kapturka, nie nawiedza mnie w koszmarach sennych, a Baba Jaga z Jasia i Małgosi nie czyha, żeby mnie porwać i wrzucić do pieca. I choć treść bajek opowiadanych nam wiele lat temu dzisiejszych specjalistów może złościć, a nawet gorszyć, to nie o treść tych utworów mi dzisiaj chodzi, ale o pewien towarzyszący im klimat. Zdaję sobie jednak sprawę, że gdybyśmy rozebrali poszczególne bajki na czynniki pierwsze, to pewnie sami moglibyśmy się przestraszyć tym, co tam byśmy znaleźli. Na wszelki wypadek tego robić nie będziemy.

Jeśli bajki z czymś mi się kojarzą, to z dzieciństwem, domem i bezpieczeństwem. Opowiadali mi je rodzice, opowiadała babcia. Słuchałam ich z zapartym tchem, te ulubione musiały być powtarzane kilkukrotnie, z zachowaniem tych samych szczegółów. Każde, nawet najmniejsze odstępstwo, spotykało się z moim całkiem sporym sprzeciwem i dość głośną reakcją. Bo jak tak można cokolwiek zmieniać? Mieliśmy też w domu specjalny aparat, może to był rodzaj rzutnika, tata wkładał do niego kliszę z bajką, a następnie obraz wyświetlał na ścianie, poszczególne sceny zmieniały się, kiedy ktoś przekręcał pokrętło, na którym nawinięta była klisza. Zanim nauczyłam się czytać, podpisy pod obrazkami czytał tata. Bardzo lubiłam te momenty. I to oczekiwanie na wieczór, kiedy będzie ciemno, zgasimy światło, włączymy rzutnik i przeniesiemy się w zupełnie inny świat. Taki spokojny, ciepły, pachnący zapachem rozgrzanego plastiku i wypełniony kojącym szumem urządzenia.

Kiedy już wyrosłam z bajek na rzutniku, w domu pojawił się magnetofon. A w zasadzie się pojawiał, bo od czasu do czasu tata go od kogoś pożyczał. A wraz z nim kasety z nagranymi słuchowiskami dla dzieci. I znów wspólne słuchanie, raz, drugi, trzeci, pięćdziesiąty… Bo to mi się nigdy nie nudziło. Z czasem znałam wszystkie bajki i piosenki na pamięć. I był plus, że można było słuchać tych nagrań non stop, nie trzeba było czekać na wieczór i zmrok za oknem.

Pamiętam też inny obraz. Na przełomie lat 70. i 80. regularnie nie było w naszym domu światła. Ciemność spowijała nie tylko nasze mieszkanie, ale też i okolice. Widok za oknem, szczególnie wieczorami, nie był zbyt zachęcający. Rosnące za oknem drzewa w ciemności budziły grozę, szczególnie jak byłam małym dzieckiem. Ale kiedy byłam starsza, również czułam się niezbyt pewnie w tych ciemnościach (jeśli akurat z jakiegoś powodu znalazłam się na dworze). Za to w domu było miło i przyjemnie, bo zawsze wtedy paliły się świece. Ich blask rozświetlał pokój, w którym wszyscy razem wtedy siedzieliśmy i czekaliśmy na normalność, czyli prąd. I choć rodzice się złościli i psioczyli, że to kolejny raz w tym tygodniu, kiedy ktoś wyłącza światło, dla dziecka była to atrakcja. Kto się w takiej sytuacji nie bawił, rzucając na ścianę cienie. Kredki, palce, dłoń, to, co było pod ręką – i zabawa gotowa. Mniejsze lub większe stwory, zwierzątka… A najważniejsze, że razem, wspólnie, bo nikt się nie spieszył, nie uciekał do innych zajęć…

Im człowiek jest starszy, tym ma większą tendencję do idealizowania czasu dzieciństwa. Złe rzeczy wypieramy, za to wracają do nas te dobre. Smaki, wspomnienia, wspólne chwile… I to je chcemy pamiętać, i to do nich wracać, bo to one nas ukonstytuowały, dały podwaliny pod nasze dorosłe życie. I pewnie w wielu domach nie było idealnie, nasi rodzice popełniali błędy, zresztą te same, które w dużej mierze i my dziś popełniamy. Ale mimo wszystko są takie momenty, takie zdarzenia z dzieciństwa, które byśmy chcieli zatrzymać na dłużej. Niestety się nie da. Możemy tylko robić wszystko, by nasze dzieci też miały takie wspomnienia. A kiedy dorosną, żeby chętnie do nich wracały. Bo kraina dzieciństwa jest pełna niezwykłości, które dostrzegają tylko dzieci. I ci, którzy od czasu do czasu za dzieciństwem tęsknią.