Czas braku

Zaczął się. Już trwa. Być może pierwszy w Twoim życiu tak na serio przeżywany. A być może już ostatni. Bo więcej nie będzie trzeba. Bo nie starczy już czasu. Post. Wielki Post. Czas niezwykle cenny. Czas szansy. I wielkiej nadziei. Żeby wreszcie zawierzyć. Żeby wreszcie uwierzyć.

Pamiętam, jak kilka lat temu jechałem z kolegą tramwajem. Znaliśmy się już jakiś czas. Ze służby liturgicznej w kościele. On dziennikarz radiowy z charakterystycznym radiowym barytonem. Z perfekcyjną dykcją. Człowiek, którego siłą rzeczy przyjemnie się słuchało. Choćby dla samej tylko barwy głosu.

Akurat kończył się karnawał. Świat ponownie zaczął zwalniać. Wchodzić w inny tryb czuwania. Za niespełna tydzień miał się zacząć Wielki Post. Nasza rozmowa siłą rzeczy na chwilę zeszła właśnie na ten temat. Że to już zaraz. Że ten karnawał w tym roku znów taki krótki. Że przychodzi czas o zupełnie innym charakterze. Po ludzku z pewnością mniej atrakcyjnym, mniej pociągającym.

I wtedy Marcin odpowiedział zdaniem, które zapamiętałem po dziś dzień. Naprawdę. Nie pamiętam żadnych innych słów, które powiedział mi wtedy podczas tej rozmowy, ale to jedno zapamiętałem doskonale.
– Jak ja lubię Wielki Post… Nie mogę się doczekać.

Długi czas nie zastanawiałem się w ogóle, dlaczego z tamtej rozmowy zapamiętałem akurat tę frazę. Dlaczego to właśnie te zdania obijają mi się w myślach, ilekroć jest mowa na temat okresu Wielkiego Postu. Teraz jednak zaczynam chyba rozumieć.

Tamto zdanie było naprawdę przekorne. Ale nie przekorne w sensie takim, że młody człowiek mówi coś, żeby zaistnieć, żeby jego kontrowersyjna myśl wybiła się ponad inne. Wówczas najprawdopodobniej już dawno zapomniałbym o tamtej rozmowie. Nie w tym rzecz. Ta przekora musiała mieć w sobie tyle prawdy i autentyzmu, że nie miałem najmniejszych wątpliwości, że Marcin nie blefuje. Że on tu wcale nie gra. Że w tym świadectwie jest coś więcej.

Dziś chciałbym z tym zdaniem zostawić także Ciebie. Żeby rozważyć w sercu, czy dziś także możemy powiedzieć o sobie z pełną świadomością, że: lubimy ten czas Wielkiego Postu, naprawdę go lubimy. Bo skoro jest to dobry czas – a z czytań przewidzianych na Środę Popielcową jasno wynika, że to jest dobry czas i bardzo potrzebny zarazem – to siłą rzeczy chyba naprawdę powinniśmy go lubić. Wszak wszystko, co dobre, powinno finał finałów budzić w nas pozytywne reakcje.

Po ludzku patrząc wszelkie ograniczenia, jakie sobie narzucamy; wszelkie ujmowanie sobie, do jakiego się skłaniamy; wszelkie odchodzenie na duchową pustynię, które sobie fundujemy – wszystko to w finalnym rozrachunku bardzo nam sprzyja. Bo, jak to powiedział niegdyś ks. Piotr Pawlukiewicz: „z braku rodzi się lepsze”. Może więc warto polubić ten okresowy brak.

Może więc warto wyrobić sobie w tym „brakowym czasie” kilka zdrowych nawyków. Choćby braku narzekania, braku malkontenctwa, braku obmawiania, braku wywyższania się ponad innych, braku cynizmu i wyrachowania, braku ciągłej chęci bycia w centrum świata. A nuż się uda?