Czas na „kulturę antymilczenia”

Z jednej strony słyszę, że już trzeba przestać na ten temat mówić, bo ileż można słuchać o wykorzystywaniu seksualnym. Jedna, druga historia to było nawet ciekawe, ale kolejna już nudzi. Z drugiej dochodzą głosy, że to dopiero początek, wierzchołek góry lodowej. Z prawdziwą epidemią przyjdzie nam się dopiero zmierzyć, warto więc się na nią przygotować.

Staram się rozumieć racje jednej i drugiej strony. Świadectwa krzywdy seksualnej są brutalne, nie pozostawiają człowieka obojętnym, to nie jest lektura, którą da się przeczytać od deski do deski i wrócić do swoich spraw. Tak się nie da. Ja przynajmniej nie potrafię. Te historie we mnie pracują. Pojawiają się pytania. I nie dziwię się, że osoby bardziej wrażliwe mają dość, czują przesyt. Niektóre wręcz czują się oblepione tym całym szlamem wylewającym się z kolejnych historii. Ale wiem, że to jest po coś. Każda kolejna historia ma uwrażliwić na ten trudny temat, na symptomy wykorzystania, których często nie chcemy widzieć. Jestem przekonana, że wiedza na temat mechanizmów wykorzystania seksualnego, sposobów działania sprawców, ich motywacji, a także konkretnej krzywdy doznanej przez osoby skrzywdzone może skutecznie zmieniać społeczne nastawienie do tego zagadnienia. Kultura milczenia przez całe lata miała się świetnie. Dziś zbieramy tego smutne owoce. Niezałatwione sprawy, zamiatane pod dywan, obrona sprawców za wszelką cenę, nieliczenie się ze zdaniem osób skrzywdzonych, a wręcz ich wtórne wiktymizowanie. Czas więc na nowy etap, etap „kultury antymilczenia”, po to, by usłyszeć głos skrzywdzonych. Głos niełatwy, głos pełen złości i wyrzutów. Ale jeśli on tak bardzo dotyka nas, słuchających tych historii, jak bardzo musi być bolesny dla tych, którzy o tym opowiadają. Ile odwagi muszą mieć w sobie, by o tej krzywdzie powiedzieć. I nie zostać ocenionym, skrytykowanym. Dziękuję im za tę odwagę!

Nie ulega dla mnie wątpliwości fakt, że kropla drąży skałę. Zmiany mentalne, społeczne nie zachodzą gwałtowne, potrzebują czasu, żeby się dokonać. Ale są one możliwe. Każda, nawet najmniejsza zmiana na plus daje nadzieję. W ciągu ostatnich kilku dni dotarły do mnie dwie budujące historie. Jedna – kiedy przełożeni zakonni mieli odwagę wziąć odpowiedzialność za niezbyt roztropne zachowanie swoich podwładnych i w liście przeprosili osoby skrzywdzone za ich postawę. Ten gest jest niezmiernie istotny. Ile razy słyszałam od osób skrzywdzonych: „nikt z nami nie rozmawia”, „chcemy tylko sprawiedliwości”, „chcemy usłyszeć słowo «przepraszam»”. Tak, przepraszam, bo coś się złego stało, wydarzyło się coś, co nie miało prawa się wydarzyć. I okazuje się, że można to zrobić. Napisanie słowa „przepraszam” nie wymaga wielkiego zachodu ani ogromnych nakładów finansowych, potrzeba jedynie empatii i człowieczeństwa. A wówczas całkowicie zmienia się perspektywa. To jest właściwy kierunek.

A druga sprawa – to wątek wykorzystania seksualnego pojawiający się w literaturze katolickiej, w prozie. Od pewnego wydawnictwa dostałam do recenzji książkę (kiedy się ukaże, napiszę o niej więcej). Teraz tylko docenię postawę katolickiego wydawcy, który nie przestraszył się wątku wykorzystania seksualnego młodego chłopaka przez księdza. To, co zostało tam pokazane, to przede wszystkim reakcja na wiadomość, że do takiego zdarzenia doszło. Nieuwierzenie ofiarom, stanięcie po stronie sprawcy zrodziło ogromne wyrzuty sumienia u jednej z bohaterek. Jak mogła tego nie zauważyć? Jak mogła postąpić tak z kimś, kto doznał krzywdy? To, co zostaje po przeczytaniu tej książki, to świadomość, jak bardzo krzywda seksualna niszczy nie tylko tego, kto został bezpośrednio skrzywdzony, ale jak trudne jest to doświadczenie także dla tych, którzy są obok. Oni również zmagają się z konsekwencjami tego traumatycznego wydarzenia. Dlatego tak istotna jest adekwatna reakcja na tego typu przypadki nie tylko w przypadku osoby skrzywdzonej, ale i całego środowiska. Chylę czoła przed katolickim wydawcą, który takie wątki wplótł w prozę określaną mianem „opowieści z wiary”. Adekwatna reakcja na przypadki wykorzystania seksualnego, uwierzenie osobie skrzywdzonej to jest prawdziwe chrześcijaństwo. I przykład zerwania z „kulturą milczenia”.