Czekając na Ducha Świętego...

Poniedziałek, 5 Niedziela Wielkanocna, rok II, J 14,21-26

 Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota: Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu? W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.

        W 14 rozdziale Ewangelii św. Jana  Pan Jezus  odnosi się do swojej nierozerwalnej więzi z Ojcem. Dla mnie szczególnie mocno brzmią te słowa, które dotyczą wprost znajomości i przestrzegania przykazań jako najważniejszego warunku miłości człowieka do Boga i Boga do człowieka. Odpowiedź udzielona Judze to również odpowiedź dla mnie- rozumiem ją jako brak preferencji przy dokonywanym przez Chrystusa wyborze.  Każdy, dosłownie każdy może, zachowując naukę Jezusa,  zachowywać naukę Boga i zostać beneficjentem Bożej miłości Jestem przekonany,  że codzienna obecność Ducha Świętego w naszym życiu uczy  – jak wówczas Apostołów- dawać jak najlepsze świadectwo naszej miłości do Boga,  nie będąc ani cierpiętnikiem ani obiektem bałgochwalstwa ( jakim w dzisiejszym fragmencie Dziejów Apostolskich stali się Paweł i Barnaba),  Niestety  we współczesnym świecie  zachowywanie nauki Chrystusa grozi albo lekceważeniem albo wyśmianiem i zyskaniem miana “nawiedzonego”. Czekajmy zatem ufnie na zapowiedzianą i nam pięćdziesiątnicę,  bo Duch Święty nas również wszystkiego nauczy !