Człowiek błogosławiony...

Niedziela, VI Tydzień Zwykły, rok C, Łk 6,17.20-26

Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu. On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: "Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom".

 

Czy po ludzku bogaty człowiek, może być ubogi? Czy da się połączyć bogactwo z ubóstwem? Czy w końcu możliwe jest życie błogosławieństwami w XXI wieku? Dla mnie osobiście z odpowiedzią na te pytania przychodzi pewna biblijna historia, mówiąca o człowieku, który był w swoim czasie najwybitniejszym na wschodzie, najbogatszym i najszczęśliwszym, a zarazem najuboższym jakiego można sobie wyobrazić. Hiob – człowiek błogosławieństw!