Czy?
Niedziela, V Tydzień Wielkiego Postu, rok B, J 12,20-33
Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię. Tłum stojący /to/ usłyszał i mówił: Zagrzmiało! Inni mówili: Anioł przemówił do Niego. Na to rzekł Jezus: Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.
Czy służę Panu Bogu?
Czy jestem stale do dyspozycji Pana?
Czy jestem pomocna drugiemu człowiekowi?
Czy pojmuję swoje zadanie, do którego mnie Pan powołuje, jako służbę Bogu i bliźniemu?
Czy jestem wierna Panu Bogu?
Czy pamiętam w ciągu dnia o uwielbieniu Ojca, Syna i Ducha Świętego?
„ A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa”.
Sądzę, że niełatwo być sługą, służącym Panu i człowiekowi. Kolejność istotna, bowiem dla świadomego katolika, Bóg winien być z wyboru zawsze na pierwszym miejscu. Chęć przylgnięcia do Pana Jezusa, podporządkowanie się zasadom Dekalogu, podążanie za Mistrzem z Nazaretu, przyjmowanie z pokorą roli sługi użytecznego ( przynajmniej od czasu do czasu, kiedy wolą Boga jest przez nas, sługi nieużyteczne, przyjęcie określonej postawy i działania), suponuje prawdziwość naszego człowieczeństwa, a zarazem służby w duchu miłości. To, aż tyle, albo tylko tyle…
Tak po ludzku pójście za Jezusem, prawdziwe uniżenie się w każdej sytuacji, nie zawsze daje dobre rokowania, bowiem pomyślne zakończenie, sukces "przemienia się” dzisiaj w czasach upadku cywilizacji, niejednokrotnie w życiową porażkę, utratę koneksji, dezaprobatę bliskich, społeczne wykluczenie itd. Gdzieś w tle pobrzmiewa ironiczny śmiech diabła.
Ale, no właśnie! – Pan Bóg, Ojciec Przedwieczny te pozorne nasze klęski postrzega zupełnie inaczej. To, co w oczach innych ludzi wydaje się utratą, w sercu Boga może okazać się dla nas łaską, która nas uniesie ku niebu; ponieważ często osądzamy po ludzku, czyli ułomnie, nie do końca rozumiejąc zamysł Boży. Wiara musi w nas obumierać, aby zmieniało się nasze myślenie, postępowanie, aby umierał stary człowiek i żył w nas Jezus.
Abba, Ojcze, bądź uwielbiony we wszystkich odsłonach mojego życia. Panie Jezu, proszę Cię, abym umiała porzucać stare nawyki i przywiązania, własne scenariusze… Pomóż mi proszę zrzucać okowy przyzwyczajeń starego człowieka. Duchu Święty, prowadź mnie proszę do Jezusa drogą coraz głębszej modlitwy, wyrzeczeń, wierności i stałości wobec Ojca.
xxx
ze wszystkiego w życiu
może najbardziej się boisz
chwil ostatnich
że zabraknie Nikodema
albo Józefa z Arymatei
i nie będzie miał kto
zdjąć ciebie z krzyża
ale może wtedy
nie będziesz potrzebował ludzi
i tak zajętych własnym umieraniem
może oderwie ciebie od drzewa
i z rąk powyjmuje gwoździe
Ktoś inny
naprawdę żywy
x. Janusz St. Pasierbiec