Czy to możliwe?

Sobota, XXIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 6,43-49

Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta. Czemu to wzywacie Mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. [Gdy] potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki.
 
       O Boże mój! Jakie to trudne! O Panie, czy to w ogóle możliwe? Jak mamy tego dokonać? Jak mamy wtłoczyć w czyn słowa, które kierujesz do nas? Jezusie z Nazaretu, przecież Twoje wymagania są poza moim zasięgiem. Drodzy, czy Wy również doznajecie tego samego uczucia bólu i rozpaczy, kiedy czytacie takie właśnie fragmenty Pisma?
"Czemu to wzywacie Mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?" (moja odp.: bo się nie da?)
 
        O niczym innym nie marzę Mistrzu, jak tylko o tym, aby być takim, jak TY...
      Ile świtów w moim życiu po nawróceniu, tyle prób podjętych, aby przeżyć choćby jeden dzień, realizująć Twoje wołanie. Ile wyznań na kratach konfesjonału i nawet szczerego żalu za grzechy, tyle obietnic, że się poprawię... I nawet do głowy nie przychodzi, aby pójść po koszyk i spróbować poszukać owoców, o których mowa w dzisiejszej Ewangelii. Ja nie mam już sił, mój Panie, aby kolejny raz choćby spróbować powiedzieć, że od teraz zawsze będę wprowadzał w czyn Twoją mowę i napełnię koszyk choćby dwoma owocami życia. Ja nie mam już koncepcji, w jaki sposób jest to w ogóle do zrealizowania. Moje życie to ciągłe upadki, porażki, wywrotki...
 
       A tak bardzo pragnę być jak TY, lecz wiem, że od tego napinania się, od tego samozaparcia, że ja w końcu dam radę, że udowodnię sobie i światu i Tobie, że zrealizuję to, o co prosisz, to tylko nadciśnienia można dostać, frustracji itp. Wiem dzisiaj Siostro i Bracie, że sam niczego nie osiągnę, że sam mogę sobie obiecywać, powtarzać, próbować i nic z tego nie będzie. Jakiś czas temu zrozumiałem Drodzy, że tylko Jego obecność może mnie odmienić. Pewny jestem tego, że tylko wtedy, kiedy będę jak najczęściej przebywać z moim Zbawicielem, narodzi się szansa, że obcowanie z Nim przemieni moje postępowanie, rozświeli moje życie. Tylko w ten sposób możliwa jest jakakolwiek przemiana mojego serca, z którego skarbca wydobywać będę mógł dobro. Bo to właśnie zgodnie z przysłowiem "z kim przystajesz, takim się stajesz" możliwe jest, co po ludzku wydaje się abstrakcją. Tylko częste przebywanie z Panem, tylko częste zanurzanie się w Jego słowie gwarantuje, że najpierw zapuszczę korzenie, potem wzejdę, aby może w przyszłośći zakwitnąć i być może przy dobrych wiatrach wydać owoc w życiu.
 
      I po raz kolejny dziś spróbuję kopać dół pod fundament mojego życia. Spróbuję kontenplować Twoją obecność Panie zanurzony w Twoim Słowie. Bo tylko Słowo ma moc budowania dobra w moim sercu. Bo tylko codzienna medytacja Twojego oblicza może przemieniać moje serce, moje życie, relacje z drugim człowiekiem.
 
"(...) Bo przyjdą wichry i przyjdą burze,
Lecz jeśli Jezus jest Twoim fundamentem,
Jeżeli budujesz na skale,
przejdziesz, przejdziesz dalej,
wytrwasz i dojdziesz do końca.
...
Tylko Ty Panie jesteś fundamentem,
nie musimy się bać,
gdy nadejdą burze, my będziemy trwać,
bo Ty zbawiłeś nas,
bo Ty zbawiłeś nas."