Dialog

Sobota, III Tydzień Wielkiego Postu, rok I, Łk 18,9-14

Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: «Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

 

Spotykamy się z JEZUSEM przed Najświętszym Sakramentem i myślimy, co powiedzieć. Pustka w głowie. Nic nie możemy wymyślić. Dlaczego? Bo jesteśmy jak ten faryzeusz z przypowieści Chrystusa. Staramy się wymyślić, co zrobiliśmy dobrego, o co chcemy poprosić Jezusa. A przecież powinniśmy prowadzić dialog. Powinniśmy słuchać, co mówi do nas Chrystus. Wsłuchujmy się w ciszy. Skupmy się na obecności Chrystusa przed nami, twarzą w twarz. Odsuńmy od nas wszystkie codzienne sprawy. Wyluzujmy się. I wtedy przemówi nasze serce. Nie będzie to rozmowa ustawiana, taka, jaką chcielibyśmy przekazać. Przecież On wszystko o nas wie! To będzie rozmowa płynąca z serca – bezładne myśli, urwane zdania mówiące o rzeczywistości w naszym życiu.

Tak właśnie myślę, gdy znajduję się przed Najświętszym Sakramentem. Uwielbiam ciszę, która panuje w Kościele. Bardzo mi przeszkadzają różnorakie modlitwy prowadzone przez wspólnoty kościelne starające się wypełnić czas adoracji. To nie jest czas, w którym można się wyłączyć, skupić.

Wspominam często chwile adoracji nocnej, w której uczestniczymy na rekolekcjach. Jesteśmy w kaplicy sami, my małżonkowie, a wśród nas Chrystus. Godzina adoracji mija niepostrzeżenie. Tam słyszymy Chrystusa i tam mówi nasze serce.

Chwała Panu!