Do wiary nie da się przymusić

Środa, XXI Tydzień Zwykły, rok I, 1 Tes 2,9-13

Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Sami jesteście świadkami, i Bóg także, jak bogobojnie, sprawiedliwie i nienagannie zachowaliśmy się pośród was, wierzących. Przecież wiecie, że każdego z was – jak ojciec swe dzieci – prosiliśmy, zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały. Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przejęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jako to, czym jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was, wierzących.

 

„Każdego z was – jak ojciec swe dzieci – prosiliśmy, zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, abyście postępowali w sposób godny Boga”.

Do wiary, do relacji z Nim nie da się przymusić. Nie da się nakazać, można, ale to jest do czasu, to jest bez zakorzenienia. Narzucone niekoniecznie znaczy przyjęte, może tolerowane, a to ostatecznie prowadzi do obojętności. 

Sposobem, by ktoś przyjął styl postępowania Boga, jest taktyka, jaką stosuje ojciec wobec swoich dzieci – sposobem, zachęcając, pokazując to w atrakcyjny sposób, dając przykład, towarzysząc, kiedy dziecko się tego uczy. Tak utrwalają się postawy, tak uczy się dobrych nawyków, tak kształtuje się sposób postępowania.  

Nie na siłę, nie przymusem, bo one zawsze są ostatecznie przejawem słabości i nie tworzą nic, co głębokie i trwałe.