Dobrze, że jesteśmy ambitni

Wtorek, VII Tydzień Zwykły, rok I, Mk 9,30-37

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.

 

Czy warto być ambitnym? Czy ambicja pomaga, czy przeszkadza w osiągnięciu zbawienia? Wow… Postawiłem dość trudne pytania. Ambitnym trzeba być! Bezsprzecznie. Trzeba dążyć do realizacji dobrych postanowień, np. żeby wyjść z nałogu choroby alkoholowej, trzeba być ambitnym, mieć silną osobowość (a jeżeli takowej się nie posiada, to trzeba dać sobie pomóc w jej osiągnięciu). Jednak ambicja nie zawsze związana jest z dobrem. Przecież skądś się wzięło powiedzenie: „mieć chore ambicje”. Dużo zależy od postaw moralnych, jakie reprezentuje poszczególny człowiek.  

Przeczytałem kiedyś na jednym z blogów internetowych: „Moi rodzice mnie tresują! Ich chora ambicja mnie wykończy... Mam 16 lat i żadnego czasu wolnego. Może w weekend udaje mi się zobaczyć z koleżankami, a tak całe dnie mam zajęte. I tak mam ich coraz mniej... Mam poczucie, że rodzice za dużo ode mnie wymagają, ale nie potrafię nic z tym zrobić. Czasami wolę siedzieć cicho i spełniać ich zachcianki, żeby potem mieć chwilę spokoju. Nie umiem się sprzeciwić i zrobić coś po swojemu…”.

Zaszumiało w głowach uczniów Mistrza z Nazaretu, aż do tego stopnia, że „… w drodze posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”. Chore ambicje przysłoniły istotę bycia uczniem. Nie liczyło się w ich rozrachunku, który z nich zrobił najwięcej, aby poznać Jezusa lecz który „stoi wyżej” w apostolskiej hierarchii. A przecież On poświęcał im tyle czasu.

Jezus chce być sam na sam z uczniami, aby tłum ludzi nie przeszkadzał Mu w nauczaniu tych, którzy za chwilę będą sami musieli się zmierzyć z rzeczywistością. Każdy uczeń Jezusa musi znaleźć czas, aby być sam na sam z Jezusem. Nie jest to dobry ksiądz, który nie ma czasu na adorację w ciszy Najświętszego Sakramentu; nie jest to dobry rodzic, który nie ukazuje swoim dzieciom wartość spotkania z Bogiem na modlitwie czy Mszy św. Każdy człowiek, aby stał się prawdziwym uczniem Jezusa, musi pobyć z Nim sam na sam.

W ciszy Bóg mówi do serca człowieka. Czasem nawet poprzez takie rzeczy czy wydarzenia, których w danej chwili człowiek nie jest w stanie pojąć. Najbliżsi uczniowie Jezusa nie zrozumieli Jego słów, które ujawniły misterium Boga. Boga, który stał się Synem Człowieczym, by oddać się w ręce człowieka i dokonać w ten sposób dzieła zbawienia. Ich błędem okazał się strach: „…a bali się Go pytać”. Czy ukochanej osoby należy bać się pytać? Nigdy! Nie wyobrażam sobie, aby przyjaciel bał się zapytać przyjaciela o cokolwiek. Zapewne nie da się zbudować relacji z człowiekiem zamkniętym w „swoim świecie”. Trzeba się otworzyć. Wpuścić w przestrzeń swojego życia (oczywiście osobie godnej zaufania). Jezus oczekuje od swoich uczniów, że będą otwarci na jego słowo. On będzie dla nich najważniejszy. Jednak ta podróż do Kafarnaum okazała się obnażyć przyziemność myślenia uczniów: „…w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”. Zachwycili się sobą, a nie słowami Chrystusa. 

Jezus pyta swoich uczniów: „O czym to rozprawialiście w drodze?”. To pytanie kieruje i do nas. O czym ty najczęściej rozmawiasz? Kto lub co jest obiektem twoich zainteresowań? Okazuje się, że dla Jego uczniów zasadniczym problemem jest chora ambicja wyższości. Nawet do tego stopnia, że są w stanie poświęcić pokój i zgodę. Chrystus pokazuje Apostołom, co oznacza prawdziwie królować: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich…”. Uczeń to sługa. Egoizm zostaje zastąpiony prymatem miłości. Jezus jako wzór stawia uczniom dziecko, które cechuje ogromne zaufanie, ale również potrzeba ciągłej troski i opieki rodziców.

W dążeniu do królestwa Bożego potrzebna jest także wierzącym postawa ufnego dziecka, o które troszczy się sam Pan Bóg. Nie tyle ufność we własne siły i możliwości, co raczej zaufanie Bogu. Oczywiście, trzeba być ambitnym przede wszystkim w walce ze złymi skłonnościami, nawykami czy grzechami. W tych kwestiach ambicja jest bardzo potrzebna. Jednak należy uważać, aby nie przerodziła się w „chorą ambicję”.

 

W każdy wtorek o 20:00 audycja >>Dzień Kobiet<< w Radio Profeto. Zapraszamy!