Dojrzała wiara

Niedziela, XIX Tydzień Zwykły, rok B, J 6,41-51

Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: «Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił». I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem». Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: „Oni wszyscy będą uczniami Boga”. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: Kto go je, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata».

 

W jednym z niewielkich, zabytkowych, drewnianych kościołów piąta ławka zawsze była pusta. Nawet gdy przyszły święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy i brakowało miejsc, nikt w niej nie siadał. Parafianie woleli dostawiane krzesła niż miejsce w tej ławce. Jeśli ktoś z przypadkowych gości usiadł w piątej ławce, wtedy miejscowi wskazywali mu grzecznie inne miejsce. Każdy z parafian, od najmłodszego do najstarszego, wiedział, że w piątej ławce nie siadamy. Piątka ławka wyglądała identycznie jak pozostałe. Była czysta, odnowiona tak jak i inne. Nie było żadnego błędu w jej konstrukcji.

Na temat tej ławki w owym kościele krążyły różne przekazy. Rodzice niegrzecznym dzieciom mówili, że w tej ławce siedzi diabeł. Dlatego strach było się dosiadać. Inni mówili, że wręcz przeciwnie, w tej ławce siedzi sam Jezus i ze względu na szacunek do Niego nie powinno się zajmować tego miejsca. Jeszcze ktoś inny wspominał, że kiedyś usiadł w tej ławce pewien człowiek i od razu umarł. I jeszcze ktoś inny mówił, że to ławka z drzewa rosnącego w świętym miejscu i dlatego nie godzi się w niej siadać. Każdy miał swoje zdanie, jakieś uprzedzenia do piątej ławki.

Ostatecznie proboszcz, widząc, że nie da się pokonać tych uprzedzeń, postanowił wyjaśnić sprawę. Po kilku dniach poszukiwań w archiwum parafialnym znalazł notatnik swojego poprzednika sprzed pięćdziesięciu lat, w którym było zapisane: wskutek burzy i ulewnego deszczu w dachu powstała dziura, ponieważ deszcz padał kilka dni, nie mogliśmy załatać tej dziury, więc zmuszeni byliśmy ustawiać wiaderka na wodę na wysokości piątej ławki.

Różne nasze przyzwyczajania, nawyki, szczególnie te dobre, są w naszym życiu potrzebne. Jedno z polskich przysłów mówi: Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Jeśli wpoimy dzieciom pewne zasady, to możemy spodziewać się, że w wieku dojrzałym będą one owocować. Jednak w pewnych dziedzinach przyzwyczajenia, schematy, nawyki, rutyna mogą stać się niebezpieczne, szczególnie wtedy, gdy chodzi o rzeczywistość wiary.

Oczywiście Bóg jest niezmienny, ale nasze poznawanie i przyjmowanie Go ma charakter dynamiczny i jest ciągłym poznawaniem naszej wiary i Jego samego. Człowiek dojrzałej wiary nie może się zatrzymać na obrazach i symbolach wiary z dzieciństwa, których może nawet do końca nie rozumie. „Boziu, Boziu daj zdrówka” – jest to piękna modlitwa małego dziecka, ale gdyby dorosły człowiek nadal zamykał swoją modlitwę w tych formach, to znaczy, że zatrzymał się na pewnym etapie, przyzwyczaił się do zewnętrznych form religijności i na tym się skoncentrował, omijając to, co jest najważniejsze w wierze (ks. R. Koper).

Żywa wiara to nie jakieś historyczne schematy, obrazy, zachowania. Żywa wiara to spotkanie z Jezusem, który chce nas karmić swoim Słowem i swoim Ciałem. To właśnie Eucharystia. Inaczej to nie wiara, ale jedynie nasze przyzwyczajenie. O to się dziś módlmy, abyśmy nie przychodzili tu z przyzwyczajenia i nie traktowali tak naszej wiary, ale abyśmy przede wszystkich wyszli stąd nakarmieni Bogiem, przynajmniej na te kolejne siedem dni naszego życia.