Dom

Sobota, XXIII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 6,43-49

Bo z obfitości serca mówią jego usta. Czemu to wzywacie Mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. [Gdy] potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki.

  
Przyszło nam żyć w kraju, kiedy aby wznieść dom, rozpocząć budowę, trzeba uzyskać pozwolenie. Nie uzyskamy z kolei pozwolenia, kiedy nie okażemy w urzędzie projektu budowlanego. Wszyscy chodzą rozgorączkowani, że zbyt wiele formalności, że jakim prawem urzędnik ma decydować o wydaniu pozwolenia, choć i tak pojęcia nie ma, czy projekt jest dobry, właściwy, zgodny z wymogami sztuki budowlanej. I tak dopiero na budowie okazuje się, że przyłącze światłowodowe doprowadzono w zupełnie innym miejscu niż przewidywał projektant, a materiały zastosowane przez wykonawcę w ogóle nie spełniają norm bezpieczeństwa, bo przecież najważniejszy był wskaźnik CCC (Cena Czyni Cuda). Ileż trudu potrzeba, by zdobyć pozwolenie na budowę. Ileż modyfikacji projektu w trakcie realizacji budowlanej, aby można było zamieszkać. Ileż nieprzespanych nocy - czy na wszystko wystarczy środków. Ileż siwych włosów czy przez zastosowane zamienniki dach się nie zawali. Tak jest w świecie, w którym przyszło nam żyć.

A w rzeczywistości duchowej? Jak się mają sprawy? Pozwolenia na budowę załatwiać nie trzeba. Projekt budowlany stworzony przez najlepszego projektanta - Jezusa z Nazaretu. A budowy jak nie widać, tak nie widać. Nawet wykopy pod fundamenty nie rozpoczęte. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak trudno zabrać mi się za realizację budowy? Ale tej budowy wg Bożego zamysłu. Tej budowy, która przetrwałaby nawałnicę. Tej budowy, która nie uwzględnia sztuczek budowlanych, zamienników i jest w 100% zgodna z projektem Jezusa.

Bo i owszem, czytam Pismo, bo i owszem, słucham Słowa, ale czy je wypełniam? Mogę godzinami prowadzić debaty, dotyczące wiedzy o Jezusie. Mogę poświęcać długie noce na badanie Pisma Św. Mogę namawiać innych do naśladownictwa w zdobywaniu wiedzy na tematy biblijne, aby mieć potem z kim prowadzić żarliwe dyskusje. Tylko Pan mówi, że to wszystko słabe jest, lichutkie, taki domek z kart. Bo: "kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu." Patrzę na mój dom i nie mam wątpliwości, że to musi być ogromna łaska Boża, że jeszcze stoi. Patrzę i wnioskuję, że być może stoi dlatego, iż żaden wezbrany potok nie uderzył w niego. Patrzę i jedyne co przychodzi mi do głowy, to dziękczynienie i uwielbienie, że mój dom przetrwał nie dlatego, że ma porządny Jezusowy fundament, lecz po prostu dlatego, że dotychczas omijał go wezbrany potok. I za to wszystko pragnę dziś wysławiać imię Pana i w dziękczynieniu i uwielbieniu trwać przed Jego tronem. Aby na końcu żebrać o łaskę nawrócenia i łaskę rozpoczęcia wykopów pod właściwą budowlę. Łaskę wypełniania Słowa choćby od najdrobniejszych spraw codziennego dnia.  

Abym wkrótce mógł zaśpiewać, że On jest fundamentem mojego życia:
"Panie my Twoje dzieci
zebrane w imieniu Twym.
Jedno serce i cel nas prowadzi,
by wielbić Cię i śpiewać hymn:
że to Ty Panie jesteś fundamentem,
nie musimy się bać.
Gdy nadejdą burze, my będziemy trwać.
Bo Ty zbawiłeś nas,
bo Ty zbawiłeś świat." 
( Jak dobrze, że niepotrzebne jest pozwolenie na tę budowę, gdyż patrząc na moje uczynki, mogłoby być nieaktualne lub zostać cofnięte. )