Drobna refleksja o muzyce chrześcijańskiej

Muzyka jest jedną z najbardziej bliskich nam rzeczywistości, mającą ogromny wpływ na nasze postrzeganie świata i wyrażanie się w nim. Dla człowieka XXI wieku może być to już niezauważalne, bowiem mamy tak duży dostęp do muzyki i tak bardzo przenika naszą codzienność, że już nie odczuwamy jej wyjątkowości i tego szczególnego na nas wpływu.

W szerokiej palecie rodzajów muzyki jest taka, którą określa się jako muzyka chrześcijańska. Czym ona w zasadzie jest? Czy jest to jedynie muzyka podejmująca treści płynące z chrześcijaństwa? Czy stoi za nią i konstytuuje ją coś głębszego? Wielu muzyków odnoszących się do tego pojęcia określiło ją bardziej jako „muzyka chrześcijan“. Chodzi bowiem o to, że muzyczna kreacja artystyczna płynie z serca konkretnego człowieka, który ma określone doświadczenia życiowe i określone przemyślenia. Można by powiedzieć, że to, co buduje jego wnętrze, wypływa na zewnątrz. A zatem muzyka chrześcijańska rodziłaby się z serca chrześcijanina.

Trafiłem kiedyś na słowo św. Tomasza z Akwinu, który powiedział, że „chrześcijanin, wszystko co czyni, czyni chrześcijańskie“. Jeśli ludzkie serce jest otwarte i wypełnione Duchem Świętym, będzie rodziło Boże owoce. Można mieć rozmaite zawody, być specjalistą w bardzo różnych dziedzinach i realizować swoje zawodowe zadania jako swoiste wyznanie wiary. Zatem istotą muzyki chrześcijańskiej byłoby życie w Chrystusie.

Miałem przyjemność na początku lat 90. XX w. współtworzyć grupę Deus Meus, która wniosła w życie Kościoła wiele pięknych pieśni i piosenek, śpiewanych do dzisiaj i stanowiących swoisty kanon muzyczny niektórych wspólnot. Towarzyszy mi do dziś głęboka refleksja związana z procesem powstawania tej grupy. U jej podstaw bowiem leżało osobiste doświadczenie Boga. Kilka osób, które wybrały się na rekolekcje dla muzyków, nie zakładało, że stworzy zespół muzyczny. On powstał, ponieważ serca ludzi zostały dotknięte Bożą miłością. Przy takim mocnym doświadczeniu nie można było o nim nie opowiadać. Językiem wyrazu stała się muzyka. 

Przekonałem się przez lata, że zaangażowanie w muzyczną aktywność w Kościele może się stać piękną, osobistą drogą wiary. Na niej poznaje się Boga i doświadcza się „wszczepienia“ w Jego Ciało. Jest się nieustannie na nowo przenikniętym życiodajną siłą Jego miłości. Takie doświadczenie mobilizuje do stałego rozwoju swoich umiejętności. I chodzi nie tylko o to, że mogę coraz bardziej profesjonalnie wyrażać piękno, ale że przez tę aktywność przemienia się moje serce i mogę odkrywać prawdziwą i niepowtarzalną wartość samego siebie.

Obecnie istnieje bardzo wiele grup i zespołów muzycznych zaangażowanych w rozmaite działania w Kościele. Trzeba im życzyć, by ich artystyczna działalność nie opierała się jedynie na motywacjach artystycznych, towarzyskich czy jeszcze innych, lecz by ich centrum stanowiło osobiste doświadczenie Boga. Mają bowiem w ręku niesamowite narzędzie zdolne przenikać ludzkie serca. To narzędzie może skuteczniej niż inne nieść prawdy, których człowiek nieustannie poszukuje i pragnie.

Hubert Kowalski