Duch Święty woła
Czwartek, I Tydzień Zwykły, rok II, J 1,19-28
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem. Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! Powiedzieli mu więc: Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz. A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem? Jan im tak odpowiedział: Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
I tak, można powiedzieć, że to koza narzekała ,,to źle i to źle”, aż się rozłościła, koźlę w koncie postawiła…Oto, do czego doprowadza niedojrzałość. Niedojrzałość, która objawia się tym, że własne poczucie porażki, ciągłe niezadowolenie i kaprysy rodzice odreagowują na dzieciach. Ile razy za taką niedojrzałość rodziców karane są dzieci i to one ponoszą konsekwencje?
,,Czemu to czynisz?” ,,Po co się tym zajmujesz?” ,, Jakim prawem?” ,,Po co?” Te pytania mogą zabić, choć czasami czynią to powoli jak arszenik albo inne paskudztwo.
,,Po co śpiewasz, jeśli nie jesteś Pavarottim?” ,, Po co się bierzesz do grania, czy komponowania,skoro i tak nie będzie z ciebie Bach lub Beethoven?” ,,Przestań już brzdąkać, i tak nic nie osiągniesz…” ,, Zostaw to, nic z ciebie nie będzie, nie dasz rady, nie rób, przestań się wygłupiać, jesteś zakałą rodziny” itp. itd. I tak rosną utalentowani ludzie, bojący się pokazać to, czym obdarował ich Stwórca. Boją się rozwijać Boże dary, bo ktoś, często rodzic lub ktoś równie ważny, zatruł go kłamstwem. Spotkałem takich ludzi - z wyrwanymi skrzydłami marzeń, z dziurawymi, krwawiącymi duszami, bez poczucia swojej ludzkiej godności, wiary w siebie i swoje siły. Motyl z wyrwanymi skrzydłami latać nie będzie. Jak smutnym jest, kiedy tych skrzydeł pozbawiają bliscy. Smutne, kiedy komuś od małego brakuje akceptacji i bezwarunkowej miłości. Ludzie z takim przetrąconym kręgosłupem poddają się każdemu powiewowi wiatru ludzkich opinii i humorów. Człowiek, który nie zna swojego bogactwa, swojej wartości, skazany jest żebrać o akceptację innych. A wszyscy wiemy, jak zmienni są ludzie i jak wiele zdań możemy usłyszeć na swój temat.
Dlatego cieszy mnie każdy, kto „nie daje sobie w kaszę dmuchać” i wie, czyim jest dzieckiem. Wczoraj słyszeliśmy prawdę o nas. Już nie jesteśmy niewolnikami, lecz dziećmi i dziedzicami Boga, a Duch Święty woła w sercach naszych „ Abba, Ojcze!”. Ale do tej świadomości się dorasta i jest się kształtowanym przez najbliższe otoczenie. Trzeba pozwolić dziecku, aby rozwijało talenty, dary. Niech próbuje swych sił, niech upada i próbuje raz jeszcze. W nas ma spotkać tych, którzy go podniosą, trochę otrzepią z kurzu i wyślą do następnej potyczki z przeciwnościami.
Pewnie święty Jan, w przyszłości ten niesamowity Jan Chrzciciel, miał lepszy start. Rodzice przed jego narodzeniem doświadczyli Bożej mocy. Doświadczyli, że nie ma rzeczy niemożliwych dla Boga. Zachariasz też miał łatwiej, by odpowiednio patrzeć na swoje dziecko. Anioł zapowiedział, że syn będzie wielki i wielu przyprowadzi do Boga. I chyba w takim duchu wychowywał swojego jedynaka. Jedynaka, który nie wyrósł na ,,ślamazarę” i ,,maminsynka”. Kochany i akceptowany, z pomocą Ducha i nauk ojca - kapłana – wyrósł na prawdziwie wierzącego Izraelitę.
Przejdźmy do pytania, które usłyszał Jan Chrzciciel od przysłanych przez Żydów kapłanów. ,,Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani … ani …., ani …, ani ….?” Odpowiedź jest prosta – ,,bo do tego zostałem powołany”. Napominać i przywoływać siebie i innych do nawrócenia. I ty masz to powołanie! Jest ono powszechne. Św. Jan nie przejął się insynuacjami pytających. Tylko prorocy albo Mesjasz ma prawo zwracać uwagę ludziom na ich grzechy, i nawoływać do poprawy postępowania? Jakim prawem ktoś chce mnie ograniczać w dobrym?! Czy robię coś złego?! Dotykamy tu ważnej kwestii rozpoznawania swego powołania. To wielki dar, przywilej, ale i zadanie, którego nie można scedować na innych. Oni mogą pomóc, ale nie zastąpią Ciebie. A jeśli trafisz na niedoświadczonych lub „życzliwych”, wtedy o pomyłkę łatwo. Może i rosnące skrzydła zawczasu powyrywają, uczynią kaleką, abyś nie okazał się lepszym, gorliwszym i użyteczniejszym? Niebezpiecznie jest trafić na myślących: ,,lepiej, żebym świecił sam jak słońce, niż pozwolił, aby na nieboskłonie świeciły mieniące się pięknem plejady gwiazd”.
Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.
Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana.
Pewnego dnia i Ty usłyszysz o sobie piękne słowa, podziękowania, wyrazy radości, że tak pięknie służysz, pomagasz, błogosławisz, dzielisz się tym, co otrzymałeś. Poczekaj cierpliwie, a zaniemówisz z wrażenia. Będziesz się dziwić, że robisz coś zwykłego od lat, nic szczególnego, a okazało się, że uczyniłeś w życiu drugiego człowieka coś ważnego, wyjątkowego, że spotkanie z Tobą zmieniło jego życie. Cuda to codzienna rzeczywistość. Im bardziej Bóg posłuży się Tobą dla pomocy drugiemu, tym rzadziej o tym usłyszysz. Dlaczego? Ponieważ takie przeżycia są bardzo intymne, prywatne, dokonujące się tak głęboko w duszy, że trudno o tym opowiadać, wyjaśnić. Ale uwierz, jeśli czynisz choćby najmniejsze dobro, poddajesz się natchnieniom Ducha, to bądź pewny, ze jesteś narzędziem w rękach Boga, a On już wie dobrze, jak się Tobą posługiwać. Dokonuje się cud - nie pomimo Twojej słabości, ale dzięki wszechmocy Stwórcy.
Dlatego błogosław Pana za to, że jesteś Jego narzędziem, że czynisz dobro mimo grzechów, słabości, niedoskonałości. I błogosław ludzi. To tak mało kosztuje. Dwa, trzy zdania. Z serca niech płynie ciągła modlitwa. Z czasem zobaczysz efekty w życiu tych, którym będziesz błogosławić, jak i w swoim życiu. Błogosław, a kiedy usłyszysz słowa świadectwa o sile Twego błogosławieństwa, wtedy gwarantuję Ci, że nie będziesz chciał przestać prosić Boga o łaski dla siebie i innych.
,,Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem.”
Słyszałeś te słowa wczoraj, usłysz je i dziś! Obyś je słyszał każdego dnia wypowiadane nad Tobą, obyś nimi błogosławił bliskich, i obyś widział owoce tego błogosławieństwa w swoim i innych życiu! Otwartego serca i otwartych oczu życzę!
Fot. sxc.hu