Dziadkowie!

Przed nami bardzo miłe Święto – Święto Babci i Dziadka. I co ważne, nie jest to jeden dzień, tylko dwa oddzielne dni.

To daje nam do myślenia, że zarówno babcia, jak i dziadek mają szczególne miejsce w życiu każdego wnuka i wnuczki. Ale bez babć i dziadków rodzice również nie byliby tacy, jacy są – czy to podzielają wartości swoich rodziców i chcą je pielęgnować i przekazywać dalej, czy może jednak w pewien sposób korygować, by stawać się lepszym rodzicem. Niemniej dziecko, jak zwykło się mówić, wychowuje cała wioska, a dziadkowie – zaraz po rodzicach – są istotnym elementem w tej relacji zależności.

Co by nie mówić, bez dziadków jest trudno. Szczególnie rodzicom. Może to zbyt interesowne podejście. Wiadomo, że w zdrowej rodzinie, pełnej szacunku, starającej się podtrzymywać relacje pokoleniowe korzyści z posiadania dziadków są niewspółmierne. To dziadkowie dbają o przekazywanie tradycji, historii swojej rodziny, pielęgnują zwyczaje, uczą reperowania różnych rzeczy, gotowania, a przede wszystkim rozpieszczają. Ta ostatnia powinność dziadków oczywiście zawsze powinna iść w zgodzie z wizją rodziców. Niemniej to cecha charakterystyczna dziadków i trudno ją wykluczyć czy jej zabronić. Tak po prostu było, jest i będzie.

Dziadkowie zdrowi, na miejscu, chętni i posiadający wszelkie możliwości do niesienia pomocy to dzisiaj wielkie szczęście. Najwięcej trudności jest przy małych dzieciach, kiedy trzeba wracać do pracy lub gdy obowiązki zawodowe przekraczają normowany czas. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy życie zawodowe mocno determinuje naszą codzienność i jej organizację – dziadkowie są na wagę złota.

My mamy dziadków niemalże pod nosem i na każde zawołanie. Jednak od początku zakładaliśmy, że o ile damy radę, sami będziemy nieść trudy początków rodzicielstwa, a pomoc ze strony dziadków traktować będziemy incydentalnie. Szczególnie że dzieci kazały na siebie czekać dość długo i ważne – głównie dla mnie – było przebywanie z nimi, jak najdłużej się da, by zbudować faktyczną relację bliskości z dzieckiem. To jest dużo bardziej złożony proces i w miarę rosnącego doświadczenia widzę, że warto korzystać z pomocy babć i dziadków. Bo rodzicielstwo bliskości nie zakłada tylko poświęcenia się dziecku, ale budowanie takich relacji, w których szanuje się potrzeby każdego członka rodziny. Czasami nie warto w imię własnych ambicji rezygnować z siebie, a pomoc ze strony dziadków, która też powinna być oparta na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, może tylko nasze rodzicielstwo i macierzyństwo upiększyć i ubogacić.

Jednak przyszedł taki moment, gdy choroba postawiła wszystko w naszym życiu do góry nogami. Każda wizyta u lekarzy kończyła się niejako wywiadem o stanie rodziny i wnioskami, że przy leczeniu i powrocie do zdrowia będzie mi potrzebna pomoc przy dzieciach. Nie musiałam o nią nawet prosić. To zrozumiałe, że nasi dziadkowie, jako nasi rodzice, bez wahania ruszyli nam na pomoc. Czasami nie musieliśmy nawet mówić, czego potrzebujemy, bo intuicyjnie wyczuwali, co jest najpilniejsze do zrobienia, przypilnowania. Ja faktycznie mogłam zająć swoje myśli i działania walką z chorobą. Dzisiaj wiem, jak wielki to był dla nich trud, ponieważ też mają swoje ograniczenia, poglądy, zwyczaje. I nagle rzucić wszystko swoje, by być z nami niemalże 24 godziny na dobę. Ta pomoc była potrzebna nie tylko mnie czy dzieciom. Wiele spadło również na barki mojego męża. O tym się czasem zapomina, że nasi małżonkowie postawieni w tak trudnej sytuacji mają na głowie mnóstwo spraw, ale i ogromną, przytłaczającą gonitwę myśli. Bezinteresowna pomoc dziadków, niewymagająca ciągłych ustaleń jest w takiej sytuacji prawdziwym szczęściem.

Są też konsekwencje tego stanu rzeczy. Po „rządach” dziadków czasami trudno nam dziś dojść do ładu i składu. Jednak stało się to dla nas kolejnym rodzicielskim wyzwaniem. Mogliśmy obserwować swoje dzieci, jak w danej sytuacji reagują, czego im potrzeba, i wiedzieliśmy, że są zaopiekowane, nawet jeśli coś zrobilibyśmy inaczej. Nie da się wszystkiego przewidzieć, jednak dobra wola wszystkich stron tylko pokazuje, że nie racja, ale relacja jest najważniejsza. Dzisiaj, kiedy powoli moja sytuacja zdrowotna się normuje, nasze dzieci czują się dość nieswojo, kiedy jesteśmy tylko we czwórkę w domu. Stale by gościli dziadków, bardzo im nieraz brakuje z nimi rozmów czy zabaw. Dla nas to tylko dowód na to, jak trudna sytuacja wbrew pozorom zbliżyła nasze dzieci do dziadków. A to z pewnością zaowocuje w przyszłości. Dlatego tegoroczne święto ma dla nas jakieś szczególne znaczenie. Chcemy dziadkom naszych dzieci gorąco podziękować, że przy nas są tak mocno, jak tylko potrafią.