Dzieci w „Wołyniu”

 

Po premierze

Premiera filmu odbyła się dosłownie kilkanaście dni temu. Film jest w kinach i można go obejrzeć w bieżącym repertuarze. Pierwsze recenzje są skrajne. Mówią, że to „wielki film”, że uczciwie pokazuje historię z wielu perspektyw, że jest uniwersalnym ostrzeżeniem przed nacjonalizmem. Mówią też, że jest niepotrzebny, że nie tylko nie służy pojednaniu, ale „podgrzewa najgorsze stereotypy, że firmuje resentyment i lubowanie się we własnej krzywdzie”. Wierny i prawdziwy. Epicka opowieść zrobiona z rozmachem jakiego brakowało w polskim kinie – tak też mówią.

Ja

Wracam z kina. Jest godzina 22.30. Idę ulicami małego miasta i zaczynam się bać. Rozglądam się wokół. Dwie panie z parasolkami. Jakaś para z psem. W głowie rezonuje mi to jedno zdanie: To sąsiady były. Z tym zdaniem nerwowo przebiegam przez niewielki deptak. Szkło na ulicy. Jakieś krzyki w kamienicy obok. Nerwowo otwieram drzwi mieszkania. Lekko uchylam drzwi od pokoju. Śpią. Dopiero następnego dnia, szukając informacji o filmie, natrafię na to zdanie Wojciecha Smarzowskiego: Zależy mi, by po tym filmie ktoś wrócił do domu i przytulił swoje dzieci. W ogóle po filmie nie myślę o Ukraińcach, myślę o ludziach, znowu, już któryś raz nie mogę uwierzyć, że to człowiek człowiekowi...

Przeprowadzić dzieci

Wojciech Smarzowski, reżyser, na początku zdjęć do "Wołynia" wyrażał obawy, jak w temat wprowadzić aktorów dziecięcych. „Najtrudniejsze dla mnie jest obcowanie ze złem. Potem, w takiej kolejności, jak przeprowadzić przez tę historię dzieci” – mówił reżyser jesienią 2014 r. Producent Dariusz Pietrykowski na festiwalu w Gdyni wspominał: „Mieliśmy cały czas do dyspozycji psychologa. I przed zdjęciami, i w trakcie zdjęć, i po zdjęciach. Mieliśmy bardzo duże obawy, jak dzieci przeprowadzić przez całą historię”. I dodał: „Wojtek zawsze mówił, że chciałby zrobić film, który by pokazywał i piętnował zło, a jednocześnie sprawiał, aby po tym wszystkim, po obejrzeniu filmu, ludzie - gdy już przyjdą do domów - przemyśleli sobie pewne sprawy i przytulili własne dzieci”.

Ja

Z wieloma obrazami nie mogę sobie poradzić po tym filmie. Myślę: siano, ogień, dzieci. Potem znowu myślę: ciasno, nora, dzieci. Kolejna sekwencja: głód, ucieczka, dzieci. Widzę dzieci, które ktoś niesie, dzieci, które leżą, biegną, siedzą – na łóżku, klepisku, ziemi obsadzonej ziemniakami i w lesie. Mam wrażenie, że ten film jest o dzieciach. Choć Wojciech Smarzowski w co drugiej recenzji podpowiada mi, że ten film jest o miłości w nieludzkich czasach, o skrajnym nacjonalizmie, który jest zły pod każdą postacią, to ja mogę przysiąść, że jest to film o dzieciach. I jak o tym myślę, to jeszcze raz zerkam do pokoju obok i upewniam się, że śpią.

Michalina Łabacz, która gra główną rolę w filmie, w jednym z wywiadów mówi, że najmłodszy aktor na planie filmowym miał może tydzień. Nie rok, nie dwa, tylko tydzień. Kilka dni po urodzeniu debiutował w filmie o rzezi na Wołyniu. Myślę o tym dziecku, zakładając oczywiście zupełnie bezpodstawnie, że to on, nie ona. Myślę o innych dzieciach, które na stronach radia Lublin biegają przed aparatami. Kilka miesięcy temu przyprowadzili je rodzice, by maluchy wzięły udział w castingu na role pierwszo - i drugoplanowe. Nie zdradzając fabuły:  te trzylatki, cztero -, sześciolatki, zobaczymy w filmie w scenach okrutnych, zapierających dech w piersiach bestialstwem i rozmiarem zła, które się dokonało na Wołyniu, i które nie bezpodstawnie dostało miano „rzezi”.

Nie widzieć, nie słyszeć

Kupuję bilety zaprzyjaźnionej pani, która mówi, że musi film zobaczyć bez względu na stopień okrucieństwa, bo to jej obowiązek wobec rodziców, dziadków, wobec milczenia, które często rozsiadało się w jej domu. Kupuję jej te bilety, a potem odpowiadam na liczne pytania, czy to jest, czy tamto, bo ona słyszała, że to pokazali. Potwierdzam i to jest, i tamto też. Odpowiadając, cały czas myślę o tym, jak to jej zasłyszenie zderzy się z kadrami Smarzowskiego to, co z niego wyniknie?

Mówię, że byłam na „Wołyniu”. Większość w przedziale od 30 do 40 lat mówi mi, że oni nie pójdą, że nie są gotowi, że boją się tego, co tam zobaczą, że nie mogą oglądać takich filmów, że one śnią się po nocach.

To wszystko prawda – ten film zaboli i będzie się śnił. W koszmarach najgorszych. I przyśnią się te wszystkie dzieci, z którymi, nie zdradzając fabuły, robiono w tym filmie wszystko to, co robi się podczas rzezi i co przekracza wszelkie wyobrażenia.