Dziwny jest ten świat

Dobre słowo jako antidotum na hejt. Przytulenie zamiast poniżenia. I głośne wołanie: „Nie, nie zgadzam się na takie traktowanie”. Co jeszcze możemy zrobić, kiedy nasz bliski lub znajomy jest poniżany i upokarzany, bo staje po stronie wartości i Pana Boga?

Są tacy, którzy uważają, że mogą więcej. I to robią. Komentują, obrażają, bo – w ich mniemaniu – mogą to robić, czują się bezkarni. Przecież to takie zabawne, że boki zrywać. Szkoda, że śmieszy to tylko ich, bo adresatom, a w zasadzie adresatkom tych niewybrednych żartów czy uwag wcale do śmiechu nie jest. A nawet więcej, takie usłyszane słowa bolą, ranią, trudno się od nich zdystansować, trudno przejść nad nimi do porządku dziennego. Bo niby dlaczego ktoś ma nas obrażać? Niby dlaczego ktoś ma nas wyzywać? Bo ma taki kaprys? Bo wylewa w ten sposób swoje frustracje? Bo odreagowuje jakieś własne traumy? Ja się na to nie zgadzam. I głośno przeciwko takim zachowaniom protestuję. 

Wieczorem, przeglądając media społecznościowe, natrafiłam na post znajomej siostry zakonnej. Fantastycznej kobiety, która swoje życie i serce oddała tym, których nikt nie chciał albo wielokrotnie odrzucał. Ona razem z innymi siostrami zaangażowanymi w pomoc drugiemu człowiekowi pokazuje, czym jest miłość, jak ważny jest bliźni, ile radości może dawać fakt, że jest się przez kogoś kochanym. Naprawdę robi fantastyczną robotę, ale są tacy, dla których jej zaangażowanie na rzecz drugiego człowieka, jej wiara, miłość do Boga i Kościoła są solą w oku. I co robią? Piszą, a pisząc, ranią. „XXI wiek... a ja nadal, nie często, ale jednak słyszę na ulicy wulgaryzmy, prześmiewcze zaczepki. Jeśli już na messengerze dostaję wiadomość od kogoś spoza grona moich znajomych, to bardzo często są to niewiarygodnie zboczone wiadomości... Próba obrony i ochrony siebie kończy się zazwyczaj chamskimi tekstami mojego rozmówcy... którego nigdy do swojego świata nie zapraszałam. Nie ma we mnie zgody na to... Powtórzę to kolejny raz – nie ma znaku równości między pokorą a poniżaniem. I będę walczyła o Boga, którego kocham... będę walczyła o każdego Człowieka, którego Bóg postawił na mojej drodze... i będę walczyła o siebie... BO JESTEM UMIŁOWANYM DZIECKIEM BOGA…”. A dalej dodaje: „Jestem tolerancyjna wobec świata... ale świat nie jest tolerancyjny wobec mnie... Ten Świat, który nie tylko mówi, ale krzyczy o równości, o wolności, o poszanowaniu godności. To też mój Świat, który napawa mnie smutkiem…”. 

Nie tylko autorkę tego postu taki świat napawa smutkiem. Mnie również. Co czuję, jak czytam takie wpisy? Złość na ludzką głupotę i totalną bezradność, bo wiem, jak bardzo takie słowne zaczepki czy obrzydliwe komentarze mogą zranić. Znam wiele sióstr zakonnych i w zasadzie każda doświadczyła podobnego hejtu, tylko dlatego, że na przykład w miejscu publicznym pojawiła się w habicie. Wiele z nich wielokrotnie słyszało pod swoim adresem wulgaryzmy, niektóre czyściły habity ze śliny obcego człowieka, który tylko z wiadomych sobie powodów postanowił napluć na mijającą go kobietę w stroju zakonnym. Znam takie, które doświadczyły agresji fizycznej, ktoś je znienacka popchnął, szarpnął, pociągnął za welon lub ten welon ściągnął. Pod cytowanym wpisem znaleźć można podobne świadectwa. Mówiły mi o takich zachowaniach także bohaterki mojej książki Dzięki Bogu jestem zakonnicą. To publiczne upokorzenie i poniżenie wywoływało ich łzy, bezradność, ale też dawało siłę, by zawalczyć o swoje granice i powiedzieć głośno i wyraźnie: „Nie, nie masz prawa, człowieku, tak się zachowywać ani w stosunku do mnie, ani do żadnego innego człowieka”.

Choć lektura takich wpisów facebookowych jak ten cytowany jest przygnębiająca, to na szczęście złe słowo nie jest ostatnim słowem. Morze wsparcia, pozytywne komentarze, zapewnienie o modlitwie, wyrazy szacunku dla codziennej pracy i zaangażowania dają nadzieję, że jednak dobra na świecie jest więcej i będzie ono zdecydowanie stawiało czoła złu. To także dowód na to, że – jak śpiewał Czesław Niemen – ludzi dobrej woli też jest więcej. Tyle że dobro dzieje się po cichu, a zło jest krzykliwe. Dziwny jest ten świat, ale próbujmy go zmieniać, tak jak każdego dnia zmienia go przywoływana przeze mnie siostra Tymoteusza. I za to jej z całego serca dziękuję.