Dziwny szacunek

Wtorek, Św. męczenników Andrzeja Kim Taegon, prezbitera Pawła Chong Hasang i Towarzyszy (20 września), rok II, Łk 8,19-21

Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».

 

Wczytując się w dzisiejszą Ewangelię, można odnieść wrażenie, że szacunek Jezusa wobec Maryi jest co najmniej dziwny. Ona fatygowała się zapewne, aby przejść wiele kilometrów, by spotkać się ze swoim Synem, który zapewne już od dłuższego czasu nie zawitał w domu, a tu odpowiedź Mistrza z Nazaretu zaskakuje nie tylko Jemu współczesnych, ale także i dzisiejszych słuchaczy. Jednak zauważmy, że ewangelista nie mówi nic o tym, żeby Jezus się nie spotkał ze swoją Matką i krewnymi. A zatem trzeba nam szukać głębszej nauki niż ta płynąca jedynie z literalnej treści Ewangelii. Otóż Chrystus Pan wykorzystuje każdą możliwość, aby głosić Dobrą Nowinę, każde wydarzenie życiowe ma dla Niego wymiar wieczny – wystarczy zagłębić się w lekturę „Jezusa z Nazaretu” Romana Brandstaettera, aby współczesny człowiek, żyjący poza kulturą semicką, zrozumiał logikę i pedagogikę Zbawiciela.

Jezus nie umniejsza roli Maryi. Nie wykazuje braku szacunku ani braku miłości wobec Niej. Więcej! Jezus ukazuje, że właśnie Ona jest wierną słuchaczką i wykonawczynią wskazań płynących z Bożego Słowa. Bo przecież tylko Ona doskonale przyjmowała i spełniała wolę Bożą, do tego stopnia, że była godna zrodzić Odwieczne Słowo Ojca – Jezusa Chrystusa.

Nam życie według Ewangelii nie przychodzi zbyt łatwo. Ulegamy ludzkim słabościom, pokusom, zniechęceniu… A jednak tylko zasłuchanie i wczytanie się w treść Bożego Słowa czyni nas nie tylko dobrymi ludźmi, dobrymi chrześcijanami, ale krewnymi samego Jezusa. Kto wie, może gdybyśmy po Pismo Święte sięgali tak często jak po telefon komórkowy, to nasze życie wyglądałoby zupełnie inaczej niż dziś! Wierzymy, że tysiące lajków na portalach społecznościowych są wyznacznikiem sympatii innych wobec nas. Ufamy, że łapka w górę pozwoli komuś wyzdrowieć czy zaspokoi jakąś potrzebę życiową, lecz kiedy spotykamy człowieka potrzebującego, to odwracamy wzrok… Wczytaj się w Biblię, w Boże Słowo, a zobaczysz, że z niego płynie życie realne, nie wirtualne.