Fotoradar i serce...

Wtorek, III Tydzień Zwykły, rok I, Mk 3,31-35

Wtorek, III Tydzień Zwykły (Mk 3,31-35)

Odpowiedział im: Któż jest moją matką i /którzy/ są braćmi? I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.


Przybywa fotoradarów na drogach. Czy mogą one jednak skutecznie „prowadzić do doskonałości” kierowców i przyczynić się do zmniejszenia wypadków? Kiedy rodzice mówią do małego dziecka: nie dotykaj ognia, bo się sparzysz, czy sam zakaz powstrzyma dziecko przed ciekawością, aby dotknąć ognia? Musi być coś więcej, nie tylko dobre prawo i jego kontrola, rozumny zakaz, aby bezpiecznie dotrzeć do celu wyprawy, nie ulec wypadkowi, nie poparzyć się: musi być chęć, wola, która wynika z pragnienia kierowcy czy dziecka, aby być posłusznym i to zawsze: nie tylko w „oku radaru”, czy wtedy kiedy rodzice „każą” coś zrobić lub zaniechać. Chodzi o serce uległe i posłuszne w każdej chwili ze względu na dobro.

Czy same ofiary (a więc kult zewnętrzny) składane na podstawie Prawa Bożego mogą prowadzić do doskonałości? Autor Listu do Hebrajczyków (por. Hbr 10,1-10) stwierdza słusznie, że powtarzalność tych samych ofiar w Starym Przymierzu nie udoskonalała człowieka przed Bogiem. Prawo pokazuje granice dobra i zła jest jak fotoradar. Rejestruje i przypomina grzech, wzywa do kolejnej ofiary np. przebłagalnej. Tylko posłuszne - uległe Bogu serce grzesznika, pełniące z niezwykłym przekonaniem wolę Boga może być drogą udoskonalenia. W jaki sposób? Słuchając Tego, który jest Dobrem Najwyższym i wie co jest dobre dla dziecka, które się uczy, które pobłądziło i które jedzie drogą trudną, ale pewną z krainy ciemności do światła. W jaki sposób to czynić? Właśnie sposób został nam pokazany w Jezusie Chrystusie, który miał otwarte uszy na głos Boga, chciał słuchać, iść za głosem Ojca, nawet wtedy kiedy wolą Boga było złożenie ofiary z ciała na krzyżu. Nie było to wygodne dla Jezusa i On sam nie chciał cierpieć. Mówi o tym Ojcu w Getsemani, ale po modlitwie przyjmuje ostatecznie drogę krzyża jako drogę do uratowania łotrów, którzy umierają obok Niego. Jeden skorzystał z ofiary Jezusa posłusznego Ojcu, drugi nie.

Wola Ojca nie jest wygodna dla nas, ale jest dobra. Łamie nasze plany ciekawości ognia, który może poparzyć i plany zjazdu na boczną drogę, na manowce. Jezus pokazuje życiem i naucza, że pełnienie woli Ojca zaczyna się w sercu, rodzi się wiary, ufności i jest siłą życia, ponieważ jest zanurzeniem wierzącego w Jego fiat: „Oto idę, aby pełnić Twoja wolę Boże”.

Więzy krwi, nie są tym co łączy Jezusa najgłębiej z Jego Matką, ale właśnie „pełnienie woli Ojca”. A to jest sprawa pragnienia i serca, a nie tylko wspólnej tradycji rodzinnej, religijności, rytuałów... W pytaniu Jezusa skierowanym do tłumu, który zwrócił uwagę na to, iż właśnie zbliża się Jego rodzina, nie ma negacji więzów krwi: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi? Jezus nie podważa ważności pokrewieństwa, ale pokazuje jego najgłębsza treść: „Spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką» (Mk 3,31-33).

W fiat Jezusa: „Oto idę Ojcze…” jest zanurzony fiat Maryi: „Oto ja służebnica Pana” i ma być zanurzony fiat braci i sióstr – prawdziwej rodziny Jezusa. Nie chcemy koncentrować się na cieniu rzeczy ale na rzeczach, na prawdziwym dobru, na świetle, w którym każdy czyn jest ofiarą miłą Bogu. Może wtedy z serca popłynąć szczery okrzyk: „Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę Boże” (Ps 40,9).