Gotowi na sąd

Niedziela, XXXIII Tydzień Zwykły, rok B, Mk 13,24-32

Jezus powiedział do swoich uczniów: «W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».

 

Pewna kobieta poślubiła mężczyznę, który okazał się ogromnym malkontentem. Z biegiem lat, gdy ten mężczyzna się starzał, coraz bardziej narzekał i nic mu się nie podobało. A to zupa niedosolona, a to kotlet za zimny, a to koszula źle wyprasowana. Tej litanii różnych pretensji nie było końca. A przy tym on sam zupełnie nie był skory do pomocy swojej żonie, do włączenia się do prac domowych. Oczekiwał tylko, że żona będzie na każde jego zawołanie. Przez swoje bardzo irytujące postępowanie zamienił życie swojej żony w koszmar. Pewnego pięknego i gorącego dnia poszedł jednak nad rzekę napoić swojego osła. Oczywiście, idąc, całą drogę narzekał, tym razem na swojego osła. Osioł też nie mógł już tego słuchać. To było za wiele nawet dla tak spokojnego zwierzęcia, jakim jest osioł. Zdenerwowany osioł kopnął malkontenta, raniąc go śmiertelnie.

Na pogrzebie mężczyźni podchodzili do wdowy, coś mówili jej do ucha, a ona kiwała głową na „tak”. Kiedy podchodziły kobiety, wdowa kręciła głową na „nie”. Zaintrygowany ksiądz, który patrzył na to, zapytał ją, dlaczego do mężczyzn kiwa głową na „tak”, a do kobiet kręci na „nie”. Wdowa odpowiedziała: „Mężczyźni podchodzili i ubolewali nad tym, co się stało. Ja kiwałam głową i mówiłam, że wszystko jest w porządku, nie ma co się martwić, dam sobie radę. Kobiety podchodziły do mnie i pytały, czy ten osioł jest na sprzedaż. Kręciłam głową i mówiłam, że nie” (ks. R. Koper).

Dzisiejsza liturgia słowa jest tak poważna, że musiałem poszukać jakiegoś łagodniejszego obrazu, żeby oddać to, o czym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. W pierwszym czytaniu prorok Daniel zapowiada koniec świata, którego zwiastunem będzie okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. I po tym ucisku będzie miał miejsce sąd Boży nad poszczególnymi ludźmi: Wielu zaś, co śpi w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie.

W Ewangelii też nie brakuje przerażających obrazów. Chrystus mówi: W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. I też mówi, że będzie to także czas sądu.

Te zapowiedzi końca świata to nie tylko słynne memento mori, ale są one też wezwaniem, abyśmy do tych wydarzeń przygotowali się przez dobre życie. Abyśmy nie byli podobni do mężczyzny kopniętego przez osła, z którym już nikt nie był w stanie wytrzymać. A zatem trzeba uwolnić się od egocentrycznej troski o siebie i spojrzeć na ludzi dookoła nas z wyrozumiałością i współczuciem. Wtedy inaczej będziemy oceniać kobietę, która w pospiechu zajechała nam drogę. Może jest to samotna matka, która pracował dziesięć godzin i spieszy się do domu, aby ugotować obiad, zrobić pranie, posiedzieć trochę z dziećmi i pomóc im w odrabianiu lekcji. Być może starsza para, która irytująco wolno porusza się alejkami sklepowymi i blokuje nam przejście, delektuje się tą wspólną chwilą, bo po miesiącach udało im się jeszcze wyjść razem. Oni wiedzą, że to są ich ostatnie wspólne zakupy. Gdy spojrzymy na drugiego człowieka z życzliwością i miłością, to zobaczymy, że on nie jest naszą zawadą (ks. R Koper). Zapowiedzi końca świata przypominają nam o potrzebie miłości i życzliwości wobec bliźniego, bo jest to najbezpieczniejsza droga na spotkanie z Chrystusem w ostatecznych czasach, bo jak pisał św. Jan od Krzyża: Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości. Będziemy sądzeni przez ludzi i przez Boga.