Grozi nam duchowy autyzm – rozmowa z ks. prof. Janem Machniakiem


Aleksandra Głos: Dużo mówi się o wyzwaniach logistycznych i organizacyjnych, jakim ŚDM są dla Krakowa, a także o zagrożeniu terroryzmem. Na jakie zagrożenia duchowe współczesnego świata odpowiedzią są ŚDM?

Ks. prof. Jan Machniak: Najpoważniejszym współczesnym zagrożeniem duchowym jest obojętność –  wejście w swój własny świat i zamknięcie się w nim. Grozi nam autyzm duchowy: „że ja sobie żyję w swoim świecie, żyję dla siebie, ja sobie studiuję, ja w czasie wakacji już mam plan, ja sobie jadę za granicę do pracy, ja sobie zarobię pieniądze”. Myślę, że trzeba te ŚDM przeżyć tu, w Krakowie i przeżyć je razem. Ci którzy mogą, ponieważ mają np. wolne łóżko lub materac do zagospodarowania, mogą przyjąć pielgrzyma.

Natomiast jeśli chodzi o inne zagrożeniach, wiele mówi się o zagrożeniach zewnętrznych – takich jak np. zagrożenie terroryzmem. Otóż już w czasach Pana Jezusa zawaliła się wieża w Siloam, zdarzały się tumulty, podczas których ginęli ludzie, Pan Jezus jednak nie przestał głosić swojej nauki. Tym bardziej my powinniśmy dzisiaj dać to świadectwo i na istniejące zagrożenia odpowiedzieć wewnętrznym spokojem. Oczywiście nie zwalnia nas to z dbałości o bezpieczeństwo pielgrzymów. Pamiętajmy jednak, że przyjeżdżają tu ludzie wierzący, uczniowie Chrystusa. Nie możemy tracić naszego zaufania i naszej nadziei.

W swoim wystąpieniu ( podczas konferencji „Światowe Dni Młodzieży: źródła i rozwój idei”) przywołał Ksiądz figurę homo viator jako archetyp pielgrzyma, nasuwa się pytanie: jak nie dojść do celu? Jak nie spotkać Boga podczas ŚDM? Jakie pułapki będą czyhać na młodych pielgrzymów?

Dla ludzi mieszkających w Krakowie pułapką jest wspomniana już obojętność, odcięcie się od wydarzeń, powiedzenie sobie: “to nie moja sprawa”. Wtedy ŚDM przejdą obok. Wskazówką dla młodych pielgrzymów jest zachowanie ciszy serca. Aby ją zachować, nie jest konieczne wkładanie stoperów do uszu. Chodzi raczej o odnalezienie ciszy wewnętrznej. Odnalezienie takich wewnętrznych przestrzeni ciszy jest możliwe nawet w gwarnej rodzinie, wielkim mieście i ożywionym tłumie np. podczas słuchania muzyki lub w czasie modlitwy.

Mówił Ksiądz o wymiarze dziecięctwa Bożego. Jak można go skonfrontować z wszechobecnym dziś kultem młodości? Gdzie jest miejsce na duchową dojrzałość?

Dziecięctwo zakłada całkowite zaufanie dziecka wobec Ojca i człowieka wobec drugiego człowieka, ponieważ  relacja do Boga przenosi się na nasze ludzkie relacje. Jan Paweł II wiele mówił o potrzebie zaufania do Boga, a także do ludzi – do własnych rodziców i nauczycieli. ŚDM jest szkołą takiego zaufania. Dziecięce zaufanie nie może  być jednak infantylizmem. Wymaga ono  poszukiwania prawdy. We współczesnym świecie pojawia się wielu idolów, przed którymi należy mieć się na baczności. Zaufanie to gotowość do całkowitego powierzenia samego siebie, ale musi to być powierzenie komuś, kto ma dobre, sprawdzone wartości.

Czym jest zatem duchowa dojrzałość?

Duchowa dojrzałość jest zdolnością do rozpoznawania dobra, do podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji swoich wyborów. Dojrzałość to też zdolność do konfrontowania swoich ideałów z rzeczywistością, nie tracąc przy tym zaufania.

Podczas konferencji wspominano pokolenia, które wychował Jan Paweł II – była mowa o pokoleniu Muru Berlińskiego i tzw. „pokoleniu JP II”. Jakie pokolenie chciałby Ksiądz widzieć jako owoc ŚDM 2016?

Chciałbym, żeby to spotkanie młodych było wielkim świętem młodości. Ja sam, ilekroć uczestniczę w ŚDM, na nowo przeżywam swoją młodość. To będzie wielkie święto młodości, jeśli otworzymy się na innych. Jeśli otworzymy nasze domy, przyjmiemy tych ludzi do siebie, lecz także otworzymy się psychicznie na tych ludzi, którzy będą nas o coś pytać, szukać czegoś, choćby było to, coś do zjedzenia czy skorzystanie z toalety. Wtedy jest szansa, że młodość zagości w naszym sercu.

Na czym polega ta młodość serca?

Młodość, to otwartość na świat zewnętrzny. Młodość serca występuje bowiem nawet wśród ludzi bardzo zaawansowanych w latach. Dlatego mówiłem o tym autyzmie duchowym. Autyzm zamyka. Jest to jakaś forma obronna, która może być dobra na jakiś czas, ponieważ chroni nas przed tym, co stara się wedrzeć do naszego wnętrza. Staje się jednak wielkim obciążeniem, kiedy człowiek nie jest w stanie się zmienić i zaakceptować czegoś nowego.

Aleksandra Głos