Grzechy nie mają nóg - komentarz do uchwały KEP nt. grzechu pokoleniowego
Wstęp
6 października 2015 r. Konferencja Episkopatu Polski podjęła uchwałę w sprawie tzw. grzechu międzypokoleniowego i uzdrowienia międzypokoleniowego. Oto jej treść:
Konferencja Episkopatu Polski podczas 370. Zebrania Plenarnego, które odbyło się w Warszawie w dniach 6-7 października 2015 r., po zapoznaniu się z opinią Komisji Nauki Wiary w sprawie tzw. grzechu międzypokoleniowego i uzdrowienia międzypokoleniowego na podstawie art. 9 Statutu KEP podjęła decyzję o zakazie celebrowania Mszy świętych i wszelkich nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie z grzechów pokoleniowych czy o uzdrowienie międzypokoleniowe.
Konferencja Episkopatu Polski przypomina równocześnie, aby różne formy modlitwy o uzdrowienie chorych, także w ramach liturgii Mszy świętej, celebrować zawsze zgodnie z obowiązującymi przepisami ksiąg liturgicznych oraz instrukcją Kongregacji Nauki Wiary Ardens felicitatis desiderium.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Zaraz po opublikowaniu uchwały pojawiło się wiele dyskusji, nieraz bardzo skrajnych dotyczących owego tematu. Jedni mówili, że: "diabeł wszedł w Episkopat i omamił biskupów", inni z kolei twierdzili, że "nareszcie! Może w końcu ludzie zajmą się swoją własną relacją z Bogiem, a nie grzechami pradziadka". To pokazuje, jak bardzo potrzebna była reakcja KEP w tym temacie i jak konieczne było uporządkowanie różnego rodzaju pseudoteologicznych wywodów nt tzw. grzechów pokoleniowych.
Uważam osobiście, że sprawa wymknęła się spod kontroli dlatego, że zostało przeinterpretowane zagadnienie konsekwencji, jakie niesie ze sobą każdy grzech dla pojedynczego człowieka, jak i dla całego Kościoła. To świadomość konsekwencji grzechu, która od zawsze była w Kościele oraz idea wynagrodzenia za grzechy, została zdemolowana terminologią pseudoteologiczną tzw. pokoleniówki.
Grzech i jego skutki
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy nas, że każdy grzech, który popełniamy, rani nie tylko nas samych, ale również cały Kościół. Związane to jest ze skutkami tego grzechu, przede wszystkim duchowymi, za które musimy wynagrodzić Panu Bogu oraz bliźnim, ale też i skutkami, które odczuwamy my sami, jak i nasi bliźni w wyniku popełnionych grzechów. Jeśli nie uda nam się wynagrodzić za te grzechy tu na ziemi, czeka nas taka możliwość w czyśccu. W wielu miejscach o tej prawdzie możemy usłyszeć, choćby i w hymnie z Nieszporów z poniedziałku XXXIII Tygodnia Zwykłego:
Teraz niech zrosi nas łaska,
Odwieczny dar Twej miłości;
Obroń przed nowym upadkiem
I dawnych grzechów skutkami.
Sam wiele razy przekonałem się o tym, że konsekwencje grzechu mogą być brutalne i bardzo ciężkie. Obserwowałem to szczególnie towarzysząc osobom opętanym, które niejednokrotnie dźwigały na sobie konsekwencje paktów rodzinnych i grzechów. Jednak nigdy nie było tak, by owe konsekwencje miały ostatnie słowo. Zawsze Bóg był od nich większy!
Ksiądz Wojciech Węgrzyniak, biblista z Krakowa, w rekolekcjach z cyklu 360 Sekund "Kościół Boga Żywego", które wygłosił na portalu profeto.pl na zakończenie Roku Wiary, mówił o tych konsekwancjach, przedstawiając obraz trzech krzyży z Golgoty. Ten Jezusowy jest krzyżem pełnienia woli Bożej, ale krzyż dobrego i złego łotra to krzyże konsekwencji grzechu. Nie można więc uciec w zakłamanie mówiące, że grzech nie niesie ze sobą konsekwencji, ale nie można też stwierdzić, że grzech sobie wędruje z pokolenia na pokolenie. Nawet dobry łotr, choć słusznie wisiał na krzyżu, jednak wygrał z przeszłością przez zwrócone oczy na Jezusa.
Dziadkowie na tapecie
W ostatnich latach wiele osób, szczególnie tych, którym nie można odmówić wielkiej gorliwości i zaangażowania w życie Kościoła, uległo lękowi jakoby grzechy popełnione przez przodków, niosły ze sobą tak ogromne konsekwencje, od których może nas uwolnić tylko nadzwyczajna interwencja Pana Boga, przez specjalne modlitwy, nowenny i msze o uzdrowienie międzypokoleniowe czy nawet w niektórych przypadkach egzorcyzm. Ten lęk potęgowała myśl o tym, że grzechy dziadków czy rodziców mogą wręcz wędrować z pokolenia na pokolenie, czy zarażać kolejnych członków rodziny.
Wiele osób więc udawało się na specjalne modlitwy, przepytywało krewnych w poszukiwaniu grzechów z przeszłości, ingerując tym samym w sumienia ludzi. To, co od zawsze było przedmiotem spowiedzi i tajemnicy konfesjonału, zaczynało nabierać pokoleniowego rozdrapywania ran pod płaszczykiem uzdrowienia. Jedną z sytuacji, z którą się spotkałem, była związana z młodą kobietą, której pewien kapłan na modlitwie wstawienniczej "rozeznał", że jej mama popełniła aborcję i stąd ona nie może mieć dzieci. Polecił więc zamówić 30 mszy św. o tzw. uzdrowienie pokoleniowe. Kobieta ta wróciła do domu, zrobiła awanturę swojej mamie i zażądała przyznania się do tego, że popełniła wspomniany grzech. Oskarżyła też swoją mamę o obecne nieszczścia swojej rodziny.
Nastała pewnego rodzaju moda na przeszukiwania drzew genealogicznych, upatrywania w przeszłości źródła wszelkich nieszczęść i niepowodzeń "mojego dzisiaj".
Grzechy nie mają nóg
Tymczasem trzeba stwierdzić jednoznacznie, że grzech nie ma niczego na wzór nóg i nie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Każdy z nas i nasze rodziny odczuwamy tylko i wyłącznie jego skutki. Oczywiście, że mogą one powodować to, że popełniamy podobne czy te same grzechy, co nasi rodzice czy dziadkowie, ale to są nowe grzechy, nasze osobiste, a nie wędrujące po pokoleniach. Skąd podobieństwo? Właśnie wynika ono z konsekwencji. Jeżeli bowiem w rodzinie dokonał się konkretny grzech np. ojciec był alkoholikiem, to konsekwencją tego grzechu pijaństwa może być większa skłonność do uzależnień wśród dzieci. Ale ten syn czy córka, choć obciążeni konsekwencjami, nie muszą być alkoholikami, gdyż mają rozum, wolną wolę i łaskę Bożą, by nie powielać błędów rodzica alkoholika. Inny przykład: jeśli w rodzinie z pokolenia na pokolenie żyło się z kradzieży, to konsekwencją tego będzie większa "smykałka" do tego, by kraść, ale nie muszą tego robić w kolejnych pokoleniach. Bóg daje im łaskę, by żyli uczciwie. Grzechy więc nie mają nóg. Nie wędrują!
Idea wynagrodzenia
Warto więc w tym momencie przypomnieć o idei wynagrodzenia w Kościele. To owa ekspiacja, przebłaganie za popełnione grzechy jest włączeniem się w wynagrodzenie, którego dokonał Jezus na krzyżu wobec Ojca, a które było zwycięstwem nad grzechem i jego skutkami.
W wielu momentach z życia Kościoła organizujemy nabożeństwa przebłagalne, mamy zgromadzenia zakonne, których charyzmaty są oparte na idei wynagrodzenia (jak choćby księża sercanie, którzy codziennie mają adorację wynagradzającą, a raz w miesiącu każdy ksiądz odprawia mszę św. wynagradzającą). Możemy korzystać z odpustów, które gładzą kary zaciągnięte w wyniku popełnionych grzechów. Możemy podejmować akty pokutne, pielgrzymki i inne formy wynagrodzenia. Mamy pierwsze piątki miesiąca, pierwsze soboty, w których wielu chrześcijan praktykuje przyjmowanie Komunii Świętych wynagradzających. Trzeba więc wrócić do zawsze obecnych form ekspiacji w Kościele, które wierzymy, że nie tylko są aktem przeproszenia Pana Boga za popełnione grzechy, ale również mają uzdrawiającą i uwalniającą moc od grzechów i jego skutków.
Rok Miłosierdzia
8 grudnia 2015 r. ropoczniemy Rok Miłosierdzia w Kościele. Ten czas może być dla nas kapitalną okazją, by oddać Panu Bogu grzech wraz z jego konsekwencjami. Ojciec Święty Franciszek w liście przed Jubileuszem do abpa Rino Fisichelli napisał: Prosiłem, by Kościół odkrył w tym czasie jubileuszowym bogactwo zawarte w uczynkach miłosierdzia co do ciała i duszy. Doświadczenie miłosierdzia staje się bowiem widzialne w świadectwie konkretnych znaków, jak uczył nas sam Jezus. Za każdym razem, kiedy wierny sam wykona jeden lub kilka z tych uczynków, z pewnością otrzyma jubileuszowy odpust. Wiąże się z tym zaangażowanie w życie miłosierdziem, aby otrzymać łaskę pełnego i głębokiego przebaczenia mocą miłości Ojca, który nikogo nie wyklucza. Będzie to więc pełny odpust jubileuszowy, owoc samego wydarzenia, które jest celebrowane i przeżywane z wiarą, nadzieją i miłością.
Duch Św. w Episkopacie
Podsumowując, chcę wyrazić moją radość z uchwały, którą podjął Episkopat. Kolejny raz się przekonuję, że Duch Święty działa bardzo mocno wśród tych, którym Bóg udzielił pasterskiej władzy. Cieszę się tym, że nie musieliśmy czekać całymi latami na uporządkowanie tej sprawy. Wierzę też głęboko, że dzięki tym rozporządzeniom pokój zagości w sercach wierzących i wielu z nas pozwoli odpocząć archiwalnym kartom, na których rozrysowane są drzewa genealogiczne naszych rodzin.