Homilia na VI Niedzielę Wielkanocną - Wzruszająca modlitwa - ks. Michał Olszewski SCJ

Niedziela, 6 Niedziela Wielkanocna, rok A, J 14,15-21


Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was. Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.

Żyć w Duchu Świętym to doświadczać Jego obecności dzięki widzialnym znakom, które czyni. Bo tak jak dwadzieścia wieków temu,  tak i dziś na całym świecie głosi się Ewangelię o Królestwie Bożym. Ludzie są uzdrawiani z chorób, na które medycyna nie ma odpowiedzi. Grzechy są odpuszczane. Jezus rozprawia się ze złem, które poniewiera człowieka. Widziałem ludzi, którzy wstawali z wózków, odrzucali kule, wychodzili z depresji, kiedy najlepsi psychiatrzy nie potrafili pomóc. Trzymałem na rękach ludzi, z których wychodziły złe duchy. Takich rzeczy dokonuje Jezus mocą Ducha Świętego dzisiaj, codziennie, dwadzieścia cztery godziny na dobę. To jest obecność Ducha Świętego: w każdej biedzie ludzkiego życia, w każdej ranie ludzkiego serca, ale też w każdym szczęściu.

Kiedyś odwiedziłem parafię, w której organizowane były Msze Święte z modlitwą o uzdrowienie. Podczas adoracji Pan przyszedł ze słowem, że pośród zgromadzonych ludzi jest mężczyzna chorujący na ból stóp, niemogący stać na nogach od kilku lat, czujący, jakby w jego stopy wbijano gwoździe. Później, kiedy jeszcze trwała modlitwa, kapłan zaprosił tych, którzy zostali uzdrowieni przez Jezusa tego wieczora, do wyjścia z ławek i klęknięcia przed Najświętszym Sakramentem, a jeśli ktoś ma odwagę – do wypowiedzenia świadectwa. Wyszedł mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat, w garniturze, i powiedział, że od trzech lat cierpiał na ostrogę pięty. Nie do wyleczenia farmakologicznie, a do operacji bał się podejść, gdyż groziła kalectwem. W czasie modlitwy poczuł ciepło i luz w bucie – pierwszy raz od dawna. Wszystko zniknęło. Mężczyzna powiedział: „Mogę wstać, choć lekarze nie dawali szans”. Jezus uzdrawia mocą Ducha, nawet jeśli lekarze nie są w stanie tego uczynić.

Ulubionym miejscem działania Ducha Świętego jest serce człowieka. Nie znajdziesz Go w sklepie czy na łące, nie znajdziesz w wyjątkowym sanktuarium, do którego pojedziesz, jeśli nie poszukasz Go w swoim sercu; będziesz tylko całe życie błądzić i wypatrywać. A wszystko zależy od ciebie: musisz tylko odważyć się, otworzyć serce i powiedzieć: „Duchu Jezusa, objaw mi się w moim sercu”. To tam rozgrywa się wielka duchowa walka o to, byś uratował Jezusa w swoim życiu. Byś żył z Jezusem i spotkał się z Nim w niebie. Bez Ducha Świętego, czyli bez łaski uświęcającej, bez czystego serca, umieramy: trwamy w ciemności, rujnujemy relacje z ludźmi i odrzucamy Boga. Kiedy zamykamy się na Ducha Świętego,  wszystko obumiera.

Żyć na co dzień w Duchu Świętym,  to pozwolić Bogu dotknąć ran naszych serc. XXI wiek ma to do siebie, że ciężko znaleźć człowieka, który by nie był poraniony. Niszczy nas wiele spraw. Mnóstwo krzywdy doświadczamy w rodzinach, wspólnotach, od „przyjaciół”. I Jezus chce dotykać ludzkiego wnętrza, chce to wszystko leczyć: zdradzoną miłość, serca sponiewierane przez nałogi i przemoc. On chce przychodzić bez względu na to, kim jesteś, ile masz lat, jakie masz problemy. Do każdego z nas. Żyć w Duchu Świętym,  to pozwolić Mu wkroczyć w swoją intymność, codzienność, przeżywane kłopoty i troski.