Jak dziecko...

Wtorek, 2 Niedziela Wielkanocna, czyli Miłosierdzia Bożego, rok II, Mt 11,25-30

Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

       Jezus mówi, że sprawy Boże mogą być ukazane tym, którzy mają postawę dziecka, a nawet niemowlęcia (prostaczek) przed Bogiem. Chodzi więc o zaufanie, zależność  i uległość w jednym. Jak niemowlę przerasta np. zdobywanie pokarmu dla samego siebie, tak ucznia Chrystusa poznawanie i właściwe rozumienie słowa Boga, woli Boga. Inaczej mówiąc, myśli Boże są dostępne dla tych, którzy są dostępni dla Boga. Stąd to uwielbienie Ojca przez Jezusa, który objawia się prostym jak dzieci.

        Istotna jest również antyteza: proste dziecko i mądry dorosły. Stając przed Bogiem,  nie rezygnuję z inteligencji ani roztropności, przecież mam je od Boga, ale chcę właśnie im nadać kształt, chcę je odpowiednio wypełnić myślą i słowem Boga; postawami Chrystusa; wezwaniami Ewangelii.

          Jeśli mam swoją wizję Boga i Jego działania – subiektywną i interesowną, Bóg nie konkuruje, ani nie zmusza mnie do nawrócenia. Wzywa, abym w ogóle ruszył w drogę i przyszedł do Niego jak dziecko. A kiedy dziecko idzie do rodziców? Kiedy ma potrzebę, a potrzebuję dużo i często. Nawet sam moment przytulenia jest istotny. Dla niego przerywa zabawę, aby podejść i powiedzieć do mamy: „kocham Cię”. Takie jest dziecko. Często też pyta, chce się uczyć, czasami zadaje bardzo dziwne i rozbrajające pytania. Słynne „dlaczego” jest chyba najczęstszym słowem dziecka, które poznaje świat. Jeżeli mama i tata potrafią odpowiadać i uczyć, czy Bóg nie chce tego czynić? Więcej, czy tego nie uczynił  w Jezusie Chrystusie?

         Przyjdźcie do Mnie…,  ale również Jezus mówi: weźcie Moje jarzmo...,  uczcie się ode Mnie. Przychodzę, bo chcę być mądry, a wiem, że nie jestem mądry sam z siebie. Chcę być mądry Jego mądrością, chcę wziąć jarzmo, które nie jest obojętne Jezusowi, a tak naprawdę On też je dźwiga! Moje jest Jego, a Jego jest moje w kształcie i wielkości mego powołania. W jarzmie, czyli posłuszeństwie Ojcu jesteśmy na tej samej drodze. Jeśli mogę nią iść to dlatego, że On idzie ze mną. Uczucia Jezusa i postawy Jezusa stają się moje, ponieważ je widzę, poznaję i chce naśladować. W tej bliskości i wspólnym kroczeniu jest lekkość i słodycz, choć dźwigam z Panem swój krzyż. Gdzie więc jestem, jeśli mam ciężko i gorzko? Na jakiej jestem drodze? Czyje jarzmo dźwigam? Za kim biegnę?

        Ilustracją dzisiejszego fragmentu ewangelicznego jest trzydziestotrzyletnie życie św. Katarzyny ze Sieny, doktora Kościoła i współpatronki Europy. Nie umiała pisać, a słuchali jej papieże. Jezus ze swoja mądrością był w tym, co czyniła na co dzień.  Jezus był we wszystkim, ponieważ Katarzyna była z Nim we wszystkim jak dziecko.              
 
Fot. sxc.hu