Jedność i Miłość - nowe przykazanie Chrześcijan

Czwartek, XI Tydzień Zwykły, rok II, Mt 5,20-26

A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.


Trudne... A jednak Pan Jezus się uparł i nie zamierza zmienić zdania. Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Pan Jezus w czasie ostatniej wieczerzy modlił się o rzeczy najważniejsze. I było tam zdanie: "Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś" (J 17,20-26).

Potem po przyjściu Ducha Świętego mamy skrótowy opis życia pierwszej wspólnoty. "Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca.  Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia" (Dz 2,46-47).

Wydaje mi się, że to nie jest tak, że nagle mamy dokonać cudu zmiany całego naszego kraju. Upór Pana Jezusa polega  na tym, że to On postanowił dokonać zmiany całego naszego kraju, świata, umarł za to, zesłał Ducha Świętego i zaprosił nas do tego nowego rodzaju życia. 

Jak On chce tego dokonać? Zmieniając mnie i Ciebie, i tych kilka miliardów innych. Ale to jest zaraźliwe, przenosi się przez przykład i najlepiej rośnie w grupie... Myślę, że sam z siebie nie mam szans tego zrobić. Ale mam uszy i słyszę, co mówi do mnie Jezus w Piśmie. Uśmiecham się, bo od razu gdzieś tam po cichu słyszę "u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe" - dołączysz, spróbujesz, codziennie, tyle ile ci wyjdzie?

I jeszcze jedno mi przychodzi do głowy. Grupy, rodziny, parafie nie są idealnymi wspólnotami. Ale tam właśnie każdy na swoim miejscu ma jedyną szansę przysłużyć się, tworząc jedność zamiast podziałów. Jeśli zaakceptujemy sposób Pana Jezusa, to nie będziemy oczekiwali, żeby tam było miło i żebyśmy się tam czuli otoczeni taką słodyczą, i żeby oni nam dali wszystko, czego potrzebujemy bez żadnego naszego wysiłku...

To jest miejsce, gdzie nas postawiła Opatrzność w celu wykonania pracy. Tu mamy być solą, światłem, podporą... Potem się okazuje, że i grupa nas czasami podniesie i pocieszy. Nagroda owszem będzie, ale jeśli będziemy pracować, a nie zamiast pracy.