Jeszcze dwa tygodnie

Sobota, IV Tydzień Wielkiego Postu, rok II, Jr 11,18-20

Pan mnie pouczył i zrozumiałem; wtedy przejrzałem ich postępki. Ja zaś jak potulny baranek, którego prowadzą na zabicie, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: «Zniszczmy drzewo w pełni jego sił, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!» Lecz Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada nerki i serce. Chciałbym zobaczyć Twoją pomstę na nich, albowiem Tobie powierzam moją sprawę.

 

Próbuję sobie wyobrazić młodego chłopaka, który w posłuszeństwie Bożemu wezwaniu mówi słowa trudne dla niego samego, ale co ma biedak zrobić, skoro tak mówi Pan…

Próbuję sobie wyobrazić wewnętrzne cierpienie, jakie przeżywa Jeremiasz, gdy zamiast „wyniesienia” (ku górze), jakie jest ukryte w jego imieniu, wciąż musi się oglądać za siebie, czując na plecach nienawistny wzrok i oddech ludzi, którym prorokuje konieczność nawrócenia…

I pytam dziś siebie, jaki był ten wielkopostny miesiąc – pytam o wykorzystane szanse, by ożywić dobre relacje, żeby być autentycznym dla postawionych na mojej drodze osób, pytam również o pierwiosnki pokory wobec pobieżnych (więc niekoniecznie sprawiedliwych) opinii dotyczących moich motywacji itp.

Jednak przede wszystkim zadaję sobie pytanie o osobiste podobieństwo do Jezusa, którego obraz wyłania się z fragmentu proroctwa Jeremiasza… I wiem, że na szczęście mam(y) jeszcze dwa tygodnie, by świadomie i z odwagą prosić – „uczyń serca nasze według Serca Twego”.