Już nie jedynak!

Uwielbiam obserwować swoje dzieci, szczególnie kiedy razem się bawią, przytulają. Od zawsze wiedziałam, że chciałabym mieć więcej dzieci. Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej i dziś bardzo doceniam fakt posiadania rodzeństwa. Z początku, kiedy okazało się, że z zajściem w ciążę wbrew pozorom nie jest łatwo, czekaliśmy choć na jedną pociechę. Z czasem wiedziałam, że przyda mu się ktoś do towarzystwa, tym bardziej że nasz synek jest nieśmiały, wychowany głównie wśród dorosłych. Siłą rzeczy kiedyś nas zabraknie, a nie chciałabym, żeby był samotny. Z racji moich problemów zdrowotnych trochę martwiłam się o rodzeństwo dla niego, jednak szybko okazało się, że dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego i na świat przyszła nasza córka. Wiem, że dla wielu rodziców, a poniekąd i dla nas, ważne było przygotowanie jedynaka na rodzeństwo.

Największe obawy są związane z zazdrością. Znam wiele historii mam, które miały nie lada problem, by pierwsze dziecko zaakceptowało drugie, by nie reagowało złością, a nawet przemocą – w stosunku do dziecka, ale i rodziców. Myślę, że wiele zależy od charakteru naszego jedynaka, ale też od różnicy wieku między dziećmi. Znam rodziców, którzy zdecydowali się na dzieci niemalże rok po roku, ale i takich, którzy czekają z poczęciem kolejnych dzieci parę lat bądź zdają się w tej kwestii na łaskę Bożą. Dzisiaj wszystko uległo zmianie. Życie nabrało szybszego tempa i przez to wiele małżeństw decyduje się na dzieci później. Takie życie też ma przełożenie na zdrowie. Więcej kobiet zmaga się z różnymi problemami zdrowotnymi. Z drugiej strony medycyna potrafi uchronić poczęte życie, jednak kosztem wielu wyrzeczeń. Zauważyłam, że kobiety, dopiero mając około trzydziestu lat, decydują się na jedno dziecko albo od razu na całą gromadkę. Oczywiście są to moje obserwacje wśród znajomych mi rodzin. 

Osobiście pragnęłam, by różnica między moimi dziećmi była niewielka, o ile pozwolą mi na to zdrowotne względy. Powodów było kilka. Raz, jak to się mówi potocznie, „za jednymi pieluchami”, kiedy jesteśmy i mentalnie, i materialnie przygotowani na dzieci. Dwa, to kwestie zawodowe, za jednym razem jesteśmy na tak długiej przerwie od pracy. A trzeci powód, chyba najistotniejszy, to zbudowanie między dziećmi jak najlepszej relacji, więzi. Mając starsze o ponad pięć lat rodzeństwo, wiem, jakie to jest ważne dla młodszego rodzeństwa. Miałyśmy z siostrami dobre relacje, jednak występowały one głównie w roli moich opiekunek, dzieliły nas zabawy, problemy, potrzeby. Dzisiaj te różnice się zatarły i nie mają najmniejszego znaczenia w naszych obecnych relacjach.

Z punktu widzenia starszaka problem zazdrości wydaje się narastać, gdyż gros uwagi skupia się na niemowlaku. Owszem, angażuje się w opiekę nad dzieckiem, pomoże w prostych obowiązkach. Rodzice wiedzą, że samo już o siebie zadba, zajmie się sobą. Jednak jest już bardzo świadome i niestety niedobory uwagi bardzo mocno akcentuje. Czasami mamy zawyżone oczekiwania wobec starszych dzieci. To niezwykle trudne, by dać dziecku tyle samo zainteresowania, co wcześniej. Czasami rodzice nieświadomie pomijają potrzeby starszego dziecka. Wydaje się, że zazdrości nie da się uniknąć, a im starsze dziecko, tym jest ona jednak większa.

W naszym domowym przypadku nie było wielkiego dramatu. Między naszymi dziećmi są niecałe trzy lata różnicy. Synek bardzo czekał na rodzeństwo, planował, co będzie z siostrą robić. Jednak po samym porodzie i chwilę po przeżył mały szok poznawczy. Dla mnie osobiście najcięższa okazała się pierwsza wizyta synka, jeszcze w szpitalu, po narodzinach córki. Z małego chłopca nagle stał się już taki duży, rozumny. Trochę bał się do mnie przytulić. Pomimo że razem z mężem wywiedzieliśmy się, jak zmniejszyć jego strach, obawy. Z perspektywy czasu myślę, że zdaliśmy egzamin. Uświadomiliśmy sobie, że warto dziecko przygotować na rodzeństwo, ale i nas samych na nowe doświadczenia, emocje. Na nowe dziecko wszak już byliśmy mniej więcej przygotowani. 

Przede wszystkim staraliśmy się przybliżyć synkowi, co się dzieje, jakie nastąpią zmiany. Razem przygotowywaliśmy akcesoria dla dzidziusia, oglądaliśmy zdjęcie USG, rozmawialiśmy o ciąży, szpitalu. Pomocne, o czym często pisałam, okazały się książki dla dzieci, w których nie tyle była zawarta wiedza o nowym dziecku, ile przede wszystkim pokazanie starszakowi, że jego potrzeby są ważne, że może czuć zazdrość i że można temu zaradzić. W czasie ciąży staraliśmy się jak najwięcej spędzać z nim czasu, oglądaliśmy zdjęcia, jak sam był niemowlakiem. Pokazywaliśmy mu pamiątki, które gromadziliśmy w specjalnym do tego typu rzeczy pudełku. Były tam jego zdjęcia USG, pierwsze śpiochy, pierwsze obcięte włosy, życzenia i gratulacje, które otrzymaliśmy od rodziny i przyjaciół. A także zachęcaliśmy go do większej samodzielności, do organizowania sobie zabaw, czasu.

Tak samo, jak jedynak czuje ciekawość, zniecierpliwienie i radość z powodu nowego członka rodziny, tak samo pojawiają się i obawy. Wiele mam potwierdziło kilka sytuacji tzw. kryzysowych. Najtrudniejsze było dzielenie się z rodzeństwem, bycie cicho, ale przede wszystkim obawa przed byciem niekochanym, kiedy potrzeby starszego dziecka niestety często musiały być realizowane w późniejszym czasie. Trzeba dać dzieciom czas i możliwość przeżywania nowych emocji, nawet jeśli jest nam trudno.

Nasz synek jest ze mną bardzo mocno związany. Zresztą czego wymagać od dwu- czy trzyletniego dziecka. Matka jest jego ostoją bezpieczeństwa. Miał momenty, kiedy nie umiał zrozumieć mojej niedyspozycji, braku odpowiednio długiego czasu. W takich chwilach wkraczał mój mąż, dawał mu tyle uwagi, ile potrzebował. A w czasie, kiedy córka miała drzemkę lub kiedy poszła na spacer z tatą, robiliśmy wieczór tylko we dwoje. Nigdy nie przypuszczałam, że będziemy mieć z tak małym, bądź co bądź, człowiekiem, tyle tematów do obgadania. Dla mnie samej była to doskonała lekcja reagowania właściwie na potrzeby dziecka. A najlepszą nagrodą jest teraz widok, jak moje dzieci się kochają, bawią, śmieją, z tęsknotą wyczekują swojego towarzystwa.