Kana
Środa, Uroczystość Najśw. Maryi Panny Częstochowskiej (26 sierpnia), rok I, J 2,1-11
Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Mimo że lubię dobre wino, to nie wiem, czy w Kanie Galilejskiej je produkowano - jedno jest pewne: miejsce to bardziej kojarzy mi się, jak wielu innym z tym trunkiem, niż z winem czerwonym Bordeaux lub Barolo.
Historia pierwszego cudu Chrystusa, opisana jedynie przez św Jana, tak głęboko wbiła się w pamięć, że przytaczana jest przy najróżniejszych okazjach i w rozmaitych kontekstach, włącznie z tym, że “ nawet Pan Jezus nie gardził ani alkoholem ani pijącymi”.
Właśnie dlatego, analizując tę perykopę, przyjrzałem się najpierw słowom starosty weselnego. Podobno w greckim tłumaczeniu zdanie wypowiedziane do pana młodego brzmi: " ..a gdy się upiją...”, a nie “a gdy się napiją”, zatem istotnie Panu Jezusowi nie przeszkadzali ci podchmieleni goście. Mogli przecież np. zostać odesłani do domów, a stali sie świadkami pierwszego cudu -myślę tak, czytając polecenie wydane przez Jego Mamę: “zróbcie, COKOLWIEK wam powie”.
To zdanie w dniu dzisiejszego święta Najświętszej Marii Panny, Matki Kościoła, nabiera dla mnie najważniejszego znaczenia w tym fragmencie Janowej ewangelii. Matka Najświętsza - moja bohaterka tej historii, trzydzieści lat – mimo zapowiedzi - nie widziała żadnego znaku boskości Swojego Syna. Nie mogła więc wiedzieć a priori - jak zwykło się interpretować wydarzenia na tym weselu - że woda, przyniesiona w wielkich, brudnych, bo służących do rytualnych oblucji naczyń, zamieni się w wino. Ona nie prosiła o cud, bo dotychczas nigdy go nie widziała. Ona pokazała największą wiarę w Bożą moc Syna. Matka Boża nie mówi Synowi – Bogu, co ma robić, jak często nam się zdarza. Czeka, po prostu cierpliwie czeka i pozwala Chrystusowi działać. Ileż razy, w odróżnieniu od Niej zapominam o tym, że mój Bóg jest tak niesamowity, że Jego logika tak dalece odmienna jest od mojej. On pochyla się nade mną nawet w takich przyziemnych sprawach, jak wówczas na weselu. Ileż razy słyszałem prośby o wino, mimo że wesele może bez niego trwać i byłem świadkiem, jak znajdowano je wyśmienite w brudnych stągwiach... I mimo to nie zawsze zrozumiałem Jego zamysł .
Matko Boża, Królowo Kościoła! Proszę Cię gorąco, ucz mnie swojej cierpliwości i ufności w Boże działanie w moim życiu!