Każdy z nas ma swoją misję (foto)

       Trzy lata temu zapadła decyzja o założeniu placówki misyjnej w Sunyani, w środkowo- zachodniej części Ghany przez Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Siostry zostały zaproszone przez Księdza Biskupa Diecezji Sunyani, aby wesprzeć na polu edukacji rodziny, dzieci i młodzież, budując dla nich jednocześnie szkołę. Zaczęto poszukiwania chętnych sióstr, które podjęłyby trud pionierskiej pracy misyjnej. Wymagania: dobra znajomość języka angielskiego, predyspozycje zdrowotne, pedagogiczne i gotowość na trud misyjny. Wolontariuszek było prawie trzydzieści, wybrano cztery siostry, dwie z Polski, jedną z Anglii (pochodzenia polskiego) i jedną ze Stanów Zjednoczonych (pochodzenia wietnamskiego). Rozpoczęły się intensywne przygotowania mentalne i fizyczne. Przyjmowanie szczepionek na wszelakie choroby, przygotowywanie różnego charakteru potrzebnych dokumentów i wyrabianie wizy.

         Miał być najpierw prawie roczny kurs w Centrum Misyjnym w Warszawie, ale na prośbę Ks. Biskupa wyjazd przyspieszono. Siostry miały tylko dwumiesięczny kurs w Rzymie i miesięczny już na kontynencie afrykańskim w Ghanie, w Instytucie Miedzykulturowym w Tamale, gdzie poznawały kulturę afrykańską, zwyczaje i tradycje Ghany oraz języki plemienne, a szczególnie Twi, z którym miały się spotkać w rejonie Brong Ahafo. W międzyczasie było szycie nowych specjalnych habitów i szykowanie wyprawki na dni przede wszystkim upalne, duszne, z kurzem w okresie harmatanu (czas gorącego, suchego, porywistego wiatru, wiejącego znad Sahary) i niebezpieczną, szczególnie w porach deszczowych, malarię. Kiedy już wszystko i wszyscy byli gotowi do pracy, wysłano siostry do ich nowowyremontowanego domu w Sunyani-Abesim, a tam...

       Przeciekający dach, źle wmurowane okna i drzwi z wielkimi szczelinami, weryfikacja umiejętności samoobrony i konfrontacja z niespodziewanymi odwiedzinami węży w domu, groźne ataki malarii i pędzenie do szpitala drogami z wielkimi dziurami, braki niektórych artykułów spożywczych, wysokie ceny, nieudolne próby leczenia zębów, comiesięczne wizyty u mechanika z rozlatującym się samochodem, korupcja na poczcie, nawracające alergie, bród i nie dbanie o środowisko, śmieci wyrzucane do rzek, pozostawiane na ulicy, brak leków, częste wyłączanie prądu, problemy z internetem i siecią komórkową... Mimo tego siostry nie narzekają.

         Są przecież na misjach. A misje to niesienie pomocy innym, a nie myślenie o sobie i swoich niedogodnościach...

       Siostra Marietta pracuje w Wydziale Katechetycznym Diecezji Sunyani. Pracuje przede wszystkim z katechistami, których ma w Diecezji 630, mieszkających i działających na terenie 32 parafii z licznymi kaplicami dojazdowymi (to często wioski w buszu). Katechiści służą jako wolontariusze w swoich parafiach czy wioskach, nie otrzymując pensji za swoją pracę. Jedynie raz lub dwa razy do roku przy okazji świąt otrzymują mała kwotę pieniędzy zebraną w czasie składki podczas Mszy Świętej. Siostra w swojej pracy odwiedza parafie i katechetów, którzy często, choć trudno w to uwierzyć, nie potrafią pisać ani czytać nawet w rodzimym języku, a co dopiero w języku angielskim. Nie można więc komunikować się z nimi za pomocą słowa pisanego, ale mówionego i obrazu. Natomiast do dyspozycji nie ma ani laptopa ani projektora. Praca siostry Marietty to co drugi dzień dalekie podróże na kursy, seminaria dla katechistów rozlatującym się samochodem po drogach często trudnych do przejechania...

       Kolejnym aspektem pracy siostry Marietty jest prowadzenie Diecezjalnego Biura Katechetycznego, gdzie przygotowuje i gromadzi potrzebne pomoce, materiały i książki dla katechistów, a funduszy na to za wiele nie ma, nie wystarcza nawet czasami na miesięczny allowance – zasiłek dla dwóch osób, bo pensji Siostra i jeden katechista, który prowadzi kursy, nie dostają. Siostra czekała również na remont biura, do którego miała sie przenieść pod koniec września, więc kazano wszystko spakować i przygotować do przeprowadzki. Okazało się jednak, że nie było funduszy i Siostra czekała aż do końca kwietnia. Sama musiała pilotować prace remontowe, przygotowując jednocześnie „I Diecezjalny Kongres dla Katechistów”, na który przybyło aż 400 uczestników z całej Diecezji.

       Dopóki Siostry nie rozpoczną pracy w szkole, otrzymują dofinansowanie ze swojego Zgromadzenia i zmuszone są żyć oszczędnie i skromnie, bo pieniądze potrzebne są na budowę szkoły, którą siostry już od maja rozpoczęły. Ceny na rynku z miesiąca na miesiąc rosną nawet o 200%. Trudno przewidzieć i zaplanować cokolwiek.

           Życie mieszkańców i misjonarzy w Ghanie dalekie jest od ideału. Ale Ty możesz je zmienić! Nawet najmniejsza kwota pieniężna bądź dar materialny przyczyni się do poprawy życia miejscowej ludności i pracy misjonarek.

Numer Konta: 0006011704289
Bank: ZENITHBANK
Adres: BRONG AHAFO CATHOLIC CO-OPERATIVE SOCIETY FOR DEVELOPMENT SWIFT Code: ZEBLGHACXXX

SISTERS OF THE HOLY FAMILY OF NAZARETH P.O. BOX 2034
SUNYANI B/A
WEST GHANA

Aleksandra Kolasińska www.polonia-viva.eu