Kochać, znaczy służyć

Czwartek, Wielki Czwartek, rok C, J 13,1-15


Baranek bez skazy, specjalnie przyrządzony i spożywany w pośpiechu, którego krew po skropieniu nią wejść do domów miała chronić wyznawców Jahwe – Boga Izraela, przed śmiercią pierworodnych – ostatnią plagą egipską, była figurą – zapowiedzią i symbolem innego Baranka, który w sposób ostateczny wyzwolił nowy Izrael – lud Boży Nowego Przymierza z niewoli grzechu i śmierci. Wiemy, że tym nowym Barankiem jest sam Syn Boży, Jezus Chrystus, o którym św. Jan Chrzciciel zaświadczył: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” (J 1, 29).

Św. Jan Ewangelista opisuje nam natomiast inną Paschę, rozgrywającą się znacznie później, w Wieczerniku, w której jednak ta pierwsza odnajduje swoje wypełnienie i sens. Jezus zdaje sobie sprawę z tego, że Jego życie na ziemi – moment Jego przejścia – jak to określa św. Jan, czyli moment paschy, jest już blisko. Gromadzi uczniów w Wieczerniku, by spożywać z nimi nową wieczerzę – Paschę Nowego Przymierza. „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1) – słowa, które wprowadzają nas w to wydarzenie, świadomie umieszczone przez św. Jana w tym właśnie miejscu, podkreślają prawdę, że całe życie Jezusa było motywowane miłością do Boga i człowieka. Podkreślają one także, że ta Ostatnia Wieczerza Jezusa z uczniami rozpoczyna pasmo wydarzeń paschalnych, które zespolone w jedno: począwszy od ustanowienia Eucharystii, poprzez Jezusową mękę, śmierć i zmartwychwstanie, są wyrazem przeobfitej miłości Jezusa do nas; miłości, która nie waha się oddać za nas nawet życia.

Wiemy dobrze, że Jezus zechciał, byśmy także my mieli udział w tym wielkim wydarzeniu z Wieczernika. Ustanawiając Eucharystię, pragnął, byśmy wszyscy przez wieki mogli korzystać z jej owoców. Czy jednak czynimy to chętnie? Czy mamy świadomość, że On tutaj za nas wciąż ofiaruje swoje życie? Czy chcemy włączać się w tę Jego ofiarę, oddając Mu w darze nasze własne życie, nasze radości i smutki, kłopoty i sukcesy? Czy chcemy ofiarować coś z siebie, za naszych bliskich, za zbawienie naszych sióstr i braci?

Zanim jednak Jezus dokona aktu ofiary, czyni gest, który był zarezerwowany dla służących. Wstaje, podchodzi do każdego z uczniów i umywa im nogi. Jest to z jednej strony zwyczajna czynność, której dokonywano po przyjściu do domu. Tutaj jednak – ze względu na to, kto ją wykonuje, staje się znakiem uniżenia się Boga, który w Chrystusie – Synu Bożym, staje się sługą wszystkich.

      „Jeśli Cię nie obmyję, nie będziesz miał udziału ze Mną” (J 13, 8).

Jakże często – jak Piotr – opieramy się przed przyjęciem bezinteresownej i pokornej miłości Boga. Zasłaniamy się fałszywą pokorą, szukamy wymówek, odrzucając w ten sposób dar jego miłości i zamykając dostęp do swojego serca. Jeśli nie chcę przyjąć pomocy, odrzucam pomoc Boga, który często posługuje się drugim człowiekiem, to poprzez swoją pychę utrudniam dostęp do siebie łasce Bożej.

     „Rozumiecie, co wam uczyniłem? (...) Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13, 12. 14).

Przykład Jezusa nie może pozostać w nas jedynie jako obiekt podziwu, czy wzruszenia. On ma nas pociągać, przemieniać nasze serca, byśmy i my także potrafili ugiąć kolana przed naszymi braćmi i siostrami, byśmy się nauczyli służyć sobie nawzajem, pomagać bezinteresownie, nie bojąc się, że ktoś zapomni nam podziękować, nie doceni naszych wysiłków, czy wzgardzi naszą pomocą. Jezus w Eucharystii uczy nas wytrwałej miłości, która nie ogląda się na wdzięczność, nie szuka satysfakcji, jest pokorna i zwrócona na źródło miłości, którym jest sam Bóg. Tę miłość możemy praktykować wobec wszystkich, zwłaszcza zaś wobec naszych najbliższych – w rodzinie, w naszym środowisku, we wspólnocie.

Ustanawiając Nowe Przymierze w swoim Ciele i w swojej Krwi, Pan Jezus daje nam dar nowego życia. Eucharystia, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa to jedno misterium paschalne – wydarzenie zbawcze, w którym Pan Bóg przywraca nam utracone życie i pozwala nam zjednoczyć się z sobą. Nie dziwmy się więc, że kapłan przypomina nam to w słowach wypowiadanych tuż po przeistoczeniu chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa. Sami zresztą w aklamacji mówimy, że głosimy śmierć Jezusa, wyznajemy Jego zmartwychwstanie oraz oczekujemy Jego chwalebnego przyjścia na końcu czasów.

W Wieczerniku, podczas Ostatniej Wieczerzy Jezusa z uczniami była także Jego Matka. Ona wciąż jest obecna z Jego Kościołem i pomaga nam przez swoją modlitwę i wstawiennictwo u swego Syna. Od Maryi uczmy się ducha modlitwy, zasłuchania w słowa Jezusa i wypełniania ich, by Eucharystia rzeczywiście zmieniała nasze życie, byśmy się stawali lepsi, bardziej gorliwi w dobrym oraz szczerzej miłujący swoich bliskich. Nie bójmy się być dobrzy dla siebie nawzajem, przełammy utarte w nas sposoby postępowania, byśmy wyszli z kręgu egoistycznego zapatrzenia w siebie, a potrafili cieszyć się dobrem, które jest świadectwem naszej miłości ku Bogu.

Prośmy także Maryję, by wypraszała nam u Syna dar nowych powołań do życia kapłańskiego i zakonnego, by nigdy nie zabrakło ludzi, którzy bezinteresownie i z wielką miłością oddadzą się posłudze nowej ewangelizacji.