Kocham Cię

Wtorek, III Tydzień Adwentu, rok I, So 3,1-2.9-13

Z tamtej strony rzek Kusz wielbiciele moi, Córa z moimi rozproszonymi, dar Mi przyniosą. W dniu tym nie będziesz się wstydzić wszystkich twoich uczynków, przez które dopuściłaś się względem Mnie niewierności; usunę bowiem wtedy spośród ciebie pysznych samochwalców twoich i nie będziesz się więcej wywyższać na świętej mej górze. I zostawię pośród ciebie lud pokorny i biedny, a szukać będą schronienia w imieniu Pana. Reszta Izraela nie będzie czynić nieprawości ani mówić kłamstwa. I nie znajdzie się w ich ustach zwodniczy język, gdy paść się będą i wylegiwać, a nie będzie nikogo, kto by (ich) przestraszył.

 

       Kiedy czytam słowa proroka Sofoniasza „usunę bowiem wtedy spośród ciebie pysznych samochwalców twoich i nie będziesz się więcej wywyższać na świętej mej górze. I zostawię pośród ciebie lud pokorny i biedny, a szukać będą schronienia w imieniu Pana”, od razu na myśl przyszła mi Maryja, wzór pokory. 

         Historia zbawienia jest utkana z opowieści o walce tego, co małe, ubogie, pokorne z tym, co wielkie, pyszne, bogate. Widać to szczególnie w Maryi. To, że na najważniejszego człowieka w planie zbawienia – rzecz jasna po Panu Jezusie - Bóg wybiera kobietę, było szokujące dla całego starożytnego świata. Tamten świat to tak naprawdę historia mężczyzn, nie kobiet. A tu nagle Maryja staje się centralną postacią historii zbawienia. Kobiety nie mogły być w Izraelu kapłanami, a Ona zostaje przedstawiona jako ta, która składa siebie w ofierze, która rodzi najwyższego arcykapłana, składającego jedyną ofiarę. Kobiety nie mogły brać pełnego udziału w zgromadzeniu liturgicznym, a Maryja jest ukazana jako wzór modlitwy, jako orantka, ta, która w najpełniejszy sposób swoim życiem oddaje chwałę Bogu. Kobieta, która mieszka w Nazarecie – dzisiaj powiedzielibyśmy w dziurze zabitej dechami. „Czy może być coś dobrego z Nazaretu?” – pyta Natanael. Czy może z tej wiochy pochodzić cokolwiek dobrego? Pan Jezus nie pochodzi z centrum świata – z Rzymu, z Jerozolimy, czy z Aleksandrii, ale z małej wioseczki. Maryja nie współżyje z mężczyzną, jest dziewicą, co dla tamtego świata jest zupełnie niezrozumiałe, gdyż płodność, liczne potomstwo jest znakiem Bożego błogosławieństwa. 

       Bóg pokazuje, że wybiera to, co słabe, aby mocnych poniżyć. Maryja modli się w Magnificat: „Bóg wywyższa pokornych, głodnych nasyca dobrami, a bogaczy z niczym odprawia”. Uboga, głodna Boga, pokorna służebnica. Dokładnie tam napisano – niewolnica. Ta, która jest na ostatnim miejscu. To pokazuje, że na łaskę Pana Boga, na wybranie przez Niego nie da się niczym zasłużyć. Tego się nie da kupić. Na miłość Pana Boga nie możemy zarobić. Nie możemy Mu udowodnić, że jesteśmy warci Jego miłości. On nas kocha, wybiera, chce nas takimi, jakimi nas stworzył, jakimi nas ukształtował. To jest nasze największe bogactwo: kiedy się zgadzamy na to, jakimi jesteśmy. Kiedy się kochamy takimi, jakimi jesteśmy. Bo On nas takimi kocha. Każdego dnia mówi naszemu istnieniu: „chcę, chcę dzisiaj ciebie, chcę, abyś był”. A najpiękniejszą definicją miłości są słowa przypisywane św. Augustynowi: „kochać to powiedzieć komuś: chcę, abyś był”. Kiedy Bóg każdego dnia mówi ci, że cię chce, to mówi ci w ten sposób najważniejsze słowo: „kocham cię”.