Kochany i uparty człowiek

Wtorek, 3 Niedziela Wielkanocna, rok I, J 6,30-35

W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: Jakiego dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba. Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. Rzekli więc do Niego: Panie, dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.

       Wydaje się to oczywiste. Działać trzeba natychmiast. W ten sposób Chrystus uzasadnił uzdrowienie człowieka podczas szabatu i pomimo rozpoczynającej się uczty zostawił wszystko, aby uczynić dobrze (por. Łk 14,1-6).

     Pozostając przy powyższym obrazie, który przywołuje Jezusa, o wpadnięciu do studni i koniecznej akcji ratunkowej, możemy powiedzieć, że wszyscy wpadliśmy (ludzie, ludzkość, świat) i jesteśmy w studni, w otchłani: czasami jest ciężko, bywa niewygodnie, jesteśmy poobijani, jakoś nienasyceni, niespełnieni, pytamy, jak długo jeszcze to potrwa. Czy chcemy z tej studni-otchłani wyjść? Jak wychodzimy?

       Ważnym wyrażeniem w części kazania Jezusa w synagodze, w Kafarnaum, które czytamy dzisiaj (J 6,30-35), są słowa o zstąpieniu Jezusa Chrystusa na świat:  „Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. Syn Boży nie zważa na nic, również na to, że nie jest łatwo tłumaczyć kochanemu i upartemu człowiekowi, który wpadł do studni, że trzeba przyjąć pomoc, złapać się liny, spojrzeć w górę i siłą pokarmu, eucharystii czyli obecności, Jego życia, pozwolić się wyciągnąć.

     W czwartej modlitwie eucharystycznej kapłan po przeistoczeniu chleba w Ciało Chrystusa modli się: „wspominamy śmierć Chrystusa i Jego zstąpienie do otchłani, wyznajemy Jego zmartwychwstanie i wstąpienie do nieba, a oczekując Jego przyjścia w chwale, składamy Ci, Boże, Jego Ciało i Krew jako Ofiarę miłą Tobie i zbawienną dla całego świata”.

     Szczepan jest jednym z nas w studni. Ale jego oblicze już rozświetliło się niebem. Tłumaczy upartym braciom:    „Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy! Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie przestrzegaliście go…” (Dz 7,51-53). Szczepan mówiąc powyższe słowa, wyznaje również:  „widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga. A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali” (Dz 7,56-58).

     Trzeba nam dziś skonfrontować swoje myśli w naszej studni ze słowami proroków. Nie rozpychać się w studni, nie być upartym i nie szukać przestrzeni w otchłani jako miejsca zadomowienia. To prowadzi do kłótni a nawet do zabójstwa brata. Trzeba nam skierować swój wzrok na Serce „Tego, który do nas zstępuje”, ku Jego głosowi, który rozbrzmiewa również przez proroków w Kościele. Kiedy tak czynimy, to już  podnosimy oczy z błota ku górze, ku niebu! Spożywać zaś Ciało Pana jako Chleb życia, to dawać się pociągać-wyciągać ku otwartemu już przez Niego niebu, jak zrobił to Szczepan. 

Fot. sxc.hu