Komu ufasz?

Sobota, III Tydzień Wielkiego Postu, rok II, Łk 18,9-14

Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

 

Spacer, rozmowa... i podczas rozmowy z bratem usłyszałem, że Bóg coraz częściej daje mu "do wiwatu" w każdej usłyszanej ewangelii, czy nauce z ambony. Najczęściej rzecz jasna w niedzielę i święta, jednak brat mój - zagorzały wielbiciel Eucharystii bywa na Mszach Św. znacznie częściej, więc tym bardziej wystawiał się na działanie Pana przez naukę Kościoła. Następnie przywołał ostatnią homilię z niedzielnej Mszy Św. i ukazał mi, jak bardzo dotyczyła jego codzienności. A kiedy skończył, pomyślałem: dlaczego ja widzę mnóstwo osób, których dotyczy dany fragment Ewangelii, dlaczego ja znam dziesiątki ludzi, którym przydałoby się to, czy inne wysłuchane przeze mnie kazanie, konferencja, dlaczego to ja tak rzadko czuję się adresatem tego, co słyszę z ambony?

Odpowiedź przyszła bardzo szybko - bo tracę delikatność na wsłuchiwanie się w Słowo, bo pycha zaczyna przysłaniać mi tęsknotę za prawdą, bo moje serce zaczyna pokrywać niewidzialny beton, przez który coraz trudniej przedrzeć się Słowu. "Przecież ja już jestem dość sprawiedliwy, aby kazania czy konferencje dotyczyły mojej osoby. Przecież wcale nie chodzi o to, że gardzę innymi - ja "tylko" uważam, że Ewangelia dotyczy wszystkich innych poza mną... - a już na pewno ta, która w otwarty sposób napomina do przemiany serca..." Czyżby?

Przyszedłem do domu po udanym spacerze i westchnąłem w duszy: "Panie, ulituj się nade mną faryzeuszem, bo obłuda i fałsz wdziera się do mojego serca. Przepraszam, że wywyższałem się nad brata, siostrę i nie chciałem kierować Twoich słów napomnienia do mojego serca, lecz jak faryzeusz spoglądałem z pogardą na innych, uznając siebie za sprawiedliwego, wybacz...".

 Pozwolę sobie na koniec zbić razem dwa fragmenty z dzisiejszej liturgii (Ewangelię i aklamację):
"Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili... -> Nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych, lecz słuchajcie głosu Pańskiego."